MAGDALENA RIGAMONTI: Odwołała pani Kurskiego ze stanowiska, a potem, po zruganiu przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, przywróciła.
JOANNA LICHOCKA: Nie ja, tylko Rada Mediów Narodowych odwołała Kurskiego. I nikt nikogo nie rugał. Chodziło o to, by rozpisać konkurs na prezesa TVP i jednocześnie wywrzeć na Kurskiego presję, by trochę inaczej działał.
Bardziej politycznie.
Nie, bardziej misyjnie. I żeby nie myślał tylko o sobie, o zdobywaniu punktów wizerunkowych jako prezes TVP. Mieliśmy wówczas wrażenie, że bardziej zależy mu na budowaniu własnej pozycji politycznej niż na dobrym zarządzaniu telewizją.
Wyjdę na obrończynię Kurskiego, ale on w tym czasie odmawiał wywiadów i raczej się nie lansował.
Wydaje się pani. On wtedy budował głównie swoją pozycję. Zresztą skutecznie, bo jak pani pamięta, nasz wniosek o odwołanie Kurskiego spotkał się z dużą krytyką, również środowisk prawicowych. I mam tu na myśli zarówno media, jak i polityków obecnie rządzącej większości.
Podzieliliście się wtedy.
Nie jesteśmy jednolici, to nie wojsko. A to, co mówiło zaplecze, zostało wzięte pod uwagę. Natomiast nie miało znaczenia w konkursie. Tu ważne było, kto w nim wystartował i jak się zaprezentował. Niestety stało się tak, że kampania, którą rozpętały media nieprzychylne PiS, wbiła się głęboko w głowy ludzi. Ci, którzy mogliby w tym konkursie wystartować, nie wystartowali, bo byli przekonani, że wszystko jest ustawione.
A nie było? Zrobiliście konkurs po to, żeby polityk Jacek Kurski został prezesem TVP.
Nieprawda. Kurski pokazał, że ma najlepsze predyspozycje do kierowania TVP.
A nie jest tak, że to prezes Kaczyński wskazał Kurskiego?
O ile wiem, prezes PiS nie jest członkiem RMN.
Pani poseł!
Pani redaktor?
Niech pani powie prawdę.
Mówię prawdę. W polityce, co dla mnie było sporym zaskoczeniem, wcale nie jest wszystko tak poukładane, jak wam się wydaje.
Wam?
Dziennikarzom. Śmiać mi się chcę, kiedy czytam denuncjacje, że koalicja Kukiz’15-PiS, decyduje o tym, kto rządzi mediami publicznymi. Agnieszka Kublik w „Gazecie Wyborczej” napisała, że Mariusz Staniszewski, wybrany na wiceprezesa Polskiego Radia, bo po prostu świetnie wypadł w konkursie, reprezentuje Kukiz’15 – tylko tak umiała ten wybór zinterpretować. Zapomniała, że wcześniej pisała, że kandydatem Kukiz’15 jest Tomasz Wybranowski. Fakty dorabiane są do wyobrażenia.
(…)
Czy ma on ma wpływ na „Wiadomości”.
Kto? Kurski? Na pewno, w końcu jest prezesem, kimś w rodzaju redaktora naczelnego.
Ogląda pani „Wiadomości”?
Staram się je codziennie obejrzeć, ale nie jest to łatwe, bo pracuję w trzech komisjach sejmowych, a co poniedziałek jeżdżę do okręgu wyborczego. Ale chcę przeciąć spekulacje – nie mamy bezpośredniego wpływu na decyzje programowe żadnej stacji. RMN tylko albo aż powołuje lub odwołuje władze mediów publicznych. Nie jest supernadzorcą, który może zadzwonić do Jacka Kurskiego i powiedzieć: słuchaj, wczoraj w „Wiadomościach” źle pokazałeś polityka PiS. Pomijam fakt, że raczej nie przyszedłby mi taki pomysł do głowy.
Przecież to niemożliwe, by „Wiadomości” pokazały polityka PiS w złym świetle.
Hm, ten sarkazm jest nie na miejscu. Pierwszy dowód z brzegu – wicepremier prof. Piotr Gliński, bardzo ostro i moim zdaniem niesprawiedliwie, został przez „Wiadomości” skrytykowany.
Czyli Kurski rządzi niepodzielnie tym, co się dzieje na antenie?
Jest prezesem TVP, ale też nie może odpowiadać za każdy redakcyjny materiał. Pamiętam, jak ostatnio była awantura z tematem o Ryszardzie P. w programie „Studio Polska”. Podszedł do mnie w Sejmie poseł Nowoczesnej, zapytał, czy mi się ten program podobał. Odpowiedziałam, że nie, że to była niepotrzebna prowokacja, a on, że będą się domagać odwołania Kurskiego. Tłumaczyłam, że to nie kwestia błędu prezesa TVP, tylko redakcji. Przecież szef TVP nie zajmuje się tym, jak ma się zaczynać program publicystyczny.
Ale zwolnił Macieja Pawlickiego, prowadzącego program.
Podjął twardą decyzję, o której zresztą dowiedziałam się z Twittera.
Słuszną?
Stawia mnie pani w kłopotliwej sytuacji.
Bo Pawlicki to pani kolega.
Rozmawiałam potem z Maćkiem. Ten fake news o Ryszardzie Petru nie do końca był jego pomysłem. Nie chcę zresztą krytykować dziennikarzy za to, co robią.
Przecież pani krytykuje, poucza tych z „Wyborczej”, tych z TVN, tych wszystkich, którzy mają inne poglądy od pani.
Nieprawda. Nie krytykuję tych, którzy mają inne poglądy, a tylko tych, którzy świadomie kłamią. Mówię to głośno od lat. Nie przyjmuję zaproszeń do niektórych stacji i tytułów właśnie dlatego – za łgarstwa. A nie dlatego, że mają inną linię polityczną. Pani nie krytykuję i nie pouczam, mimo że ma pani inne poglądy, prawda?