Żeby to w końcu dostrzec, przyjrzyjmy się, jak amerykańskie media odniosły się do wizyty Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Większość relacjonowało ją oszczędnie, z ostrożnością komentując porozumienie w sprawie militarnej współpracy. Nie ma tam peanów o wyjątkowości partnerstwa. Dziennik "Washington Post" ocenia, że decyzja o skierowaniu do naszego kraju dodatkowych sił wzmacnia wzajemne relacje polsko-amerykańskie w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Zwraca też uwagę na wypowiedź prezydenta Trumpa, w której zasugerował on, że dodatkowe wojska mogą pochodzić z Niemiec. "Trump wprost mówił, że jego celem nie jest wzmocnienie Polski, a ukaranie jej sąsiada i sojusznika z NATO, jakim są Niemcy" – pisze gazeta. Warto zatem zwrócić uwagę, że to, co zostało odtrąbione jako wielki sukces, może przysporzyć nam dyplomatycznych kłopotów w Europie.

Reklama

Do wspomnianej wypowiedzi nawiązuje też sympatyzujący z republikanami "Wall Street Journal". Dziennik przypomina, że Polska wypełnia swoje zobowiązania w ramach NATO, wydając na obronność 2 proc. PKB, podczas gdy Niemcy tylko 1,2 proc. Tłumaczy też, że wielu Polaków uważa Stany Zjednoczone za jedyne państwo, które może ochronić ich kraj przed Moskwą. Z kolei tradycyjnie lewicowy "New York Times" pisze, że Trump okazał poparcie dla Andrzeja Dudy, określając tego ostatniego mianem "nacjonalistycznego prezydenta". Gazeta zauważa jednak, że szef amerykańskiej administracji nie spełnił podstawowego polskiego postulatu, czyli budowy stałej bazy.

Wymowne milczenie

O tym, że Fortu Trump – jako drugiego Rammstein – nie będzie, pisaliśmy na łamach DGP kilkakrotnie. Wskazywały na to nastroje w Waszyngtonie i powściągliwość decydentów. Warto przypomnieć, że ponadpartyjny, wpływowy think tank Atlantic Council powołał we wrześniu zeszłego roku specjalną komisję, której zadaniem było przygotowanie raportu na temat ewentualnego zwiększenia amerykańskiej obecności w Polsce. W jej skład weszli m.in. byli wiceszefowie Pentagonu Ian Brzezinski i Jim Townsend, ambasador w Polsce za czasów prezydenta Clintona Daniel Fried, a na jej czele stanęli były głównodowodzący NATO gen. Philip Breedlove oraz były zastępca sekretarza generalnego Sojuszu Alexander Vershbow. Wydany w styczniu raport rekomendował określone rozwiązania, ale w ogóle nie było w nim mowy o czymś, co znamy pod roboczą nazwą Fort Trump.