Po co polityk sięga po historię?Historia jest dla polityka o tyle wdzięcznym partnerem, że już nie istnieje, nie może się przed nimi bronić. Historia dostała od polityków pigułkę gwałtu, jest bezwładna i można z nią robić, co się zechce, i korzystają z tej możliwości wszyscy.

Reklama

Jak?
"Tu jest Kościuszko, a tu jestem ja" – przecież to nie Kościuszko ma się ogrzać w tym towarzystwie.

Mówił pan o deficytach wiedzy historycznej.
Mówiłem.

Nawet gdyby ludzie wiedzieli, kim był Witos, to nie wywołuje on żadnych emocji. Po co ludowcom to ciągłe odwoływanie się do niego?
Nie wnikając w meandry PSL, odwołam się do pojęcia partii subkulturowej, takiej, która często ma długą historię, ale coś poszło nie tak i została jej niewielka, za to bardzo zintegrowana, grupa wyborców. W Polsce partią subkulturową, w której przeszłość, nazwiska i portrety odgrywają szczególną rolę, jest PSL.

Tylko w czym to pomaga? Kiedy Nałęcz robił z Komorowskiego drugiego Piłsudskiego, to była farsa, a nie zysk.
Jesteśmy społeczeństwem, w który historia zawsze odgrywała ponadstandardową rolę, bo pomagała przetrwać, ratowała tożsamość. W związku z tym historia jest sama w sobie wartością pozytywną.
À propos, nie tylko w Polsce, ale też w wielu krajach świata panuje moda na poszukiwanie prywatnych korzeni, lecz my dodatkowo wciąż uważamy, że oprócz korzeni indywidualnych powinniśmy mieć przeszłość zbiorową jako wspólnota.

Mamy rok 2019, głosują ludzie urodzeni w XXI w. Mówienie im, że jestem spadkobiercą Witosa czy Daszyńskiego to tak, jakby im powiedzieć, że wczoraj na imprezie był u mnie Hammurabi.
Nie docenia pan tego, że znaczną część społeczeństwa socjalizowano w duchu klęczenia przed portretami przodków. I to ta część społeczeństwa częściej chodzi na wybory.

A w tłumaczeniu na polski?
Do wyborów chodzą częściej siwowłosi Janusze i Grażyny niż gimbaza, do której faktycznie nie trafi przekaz historyczny inny niż ten formułowany przez kulturę masową. Dodajmy tu koniecznie, że to nie gimbaza jest winna, a ci, którzy ją tak wykształcili.

Ma pan teraz polityków nowych: Jońskiego, Petru, Tomczyka. Dla nich historia jest ważna?
Owszem, historia kredytu mieszkaniowego.

Reklama