„Namierzyłem twój biurowiec, naprzeciwko wieżowiec, jedenastopiętrowiec; tam się na dachu położę jak Leon Zawodowiec. Jeden strzał, poznam odpowiedź, jak to patrzeć na świat poprzez dziurę w twojej głowie. Panie prezydencie, uważaj jeszcze dziś to zrobię. Hej, pan prezydent, jeszcze dzisiaj zabiję go, bo pan prezydent w tym kraju to całe zło; jest głową państwa, więc jest wszystkiemu winien”.

Reklama

Przyznam, że trudno o komentarz do tych słów. Nie powinno się bowiem komentować czegoś, co jest tak jawnym kretyństwem. Ja sam nigdy w życiu nie napisałbym takiej piosenki. Poglądy polityczne można oczywiście wyrażać poprzez sztukę – w tym również muzykę – ale wszystko ma swoje granice.

Mam wrażenie, że Hukos, 23-letni początkujący artysta, trochę się zapędził. Ale przecież to jeszcze prawie dziecko, więc trudno oczekiwać, by miał jakiekolwiek poglądy polityczne – chyba że traktowane w kategoriach Lepperowskich. Może Hukos jeszcze nie dorósł do tego, by w bardziej przyzwoity – a co ważniejsze, bardziej przekonujący sposób swoje poglądy wyrażać. Wierzę natomiast temu chłopakowi, że nie jest to „na serio” próba zastraszania kogokolwiek. A jeśli się mylę, to tylko umacnia mnie w przekonaniu, że to kretynizm.

Martwi mnie to, że media z utworu rapera zrobiły wczoraj sensację niemal taką samą, jakby na ekranach naszych telewizorów pojawił się z kolejną groźbą Osama bin Laden. Traktowanie całej sprawy poważnie, czyli zastanawianie się nad rzeczywistym zagrożeniem dla głowy państwa, jest tak samo kretyńskie jak słowa tej piosenki. Tania sensacja zawsze jest jednak w cenie i nic nie wskazuje, że to się zmieni.

Reklama

Nie mam pojęcia, czy zostaną powołane jakieś służby, które zajmą jakieś stanowisko, ani czy – podobnie jak w przypadku słynnego bezdomnego, który przez chwilę był najbardziej poszukiwaną osobą w Polsce – będą ścigać Hukosa z Białegostoku. Trzeba pamiętać jednak, że wtedy i media, i policja, która prowadziła pościg za bezdomnym, i ci, którzy wydali jej rozkaz, jedynie się ośmieszyli.

Nie bronię w żadnym wypadku młodego artysty. Z pewnością przekroczył granice artystycznej przyzwoitości. Z drugiej jednak strony raper jest wolnym człowiekiem. Robi, co chce – tak samo jak każdy obywatel tego kraju. Fakt, że ja sam nie napisałbym takiego utworu, nie oznacza wcale, że nikt inny nie może tego zrobić.
A może Hukos chciał w ten – nie do końca trafiony – sposób wyrazić bunt wobec słów, jakie padają codziennie z ust naszych polityków. Zawsze można bowiem użyć moralnego usprawiedliwienia: skoro prezydent i premier używają brutalnego, dosadnego i agresywnego języka, używają przenośni, które obrażają patriotów – dlaczego ja, muzyk, artysta, nie mogę zrobić tego samego? Oczywiście fakt, że nasi najważniejsi politycy używają takiego języka, nie daje wszystkim obywatelom przyzwolenia na takie samo zachowanie.

Powtórzę raz jeszcze: nie chciałbym, żeby takie niegroźne wybryki młodych artystów urastały do rangi spraw poważnych. Bo nie sztuką jest zawracać sobie głowę kimś, kto niewiele sobą reprezentuje, i nic tak naprawdę nie znaczy. Ten chłopak niczego nie ukradł i nikogo – póki co – nie zabił. Może ta chwilowa nagonka na niego czegoś go nauczy i w przyszłości w nieco bardziej przemyślany sposób będzie wyrażał to, co czuje do rządzących naszym krajem. Teraz jednak nie doszukiwałbym się w tym utworze jakiejś większej filozofii. A jeśli prezydent, po powrocie ze Stanów Zjednoczonych podejdzie do całej sprawy poważnie, da jedynie świadectwo braku powagi.