Paweł Kukiz zastrzega, że choć przeczuwał katastrofę, to jednak jej skala go przytłoczyła. Muzyk w rozmowie z serwisem niezależna.pl podkreśla, że tragedia pasażerów i załogi Tu-154 pokazała fatalny stan bezpieczeństwa państwa. "Ta katastrofa pośrednio z tego wynika" - podkreśla.

Reklama

Wokalista uważa, że samolot nie powinien wylatywać z Warszawy "chociażby ze względu na jego stan techniczny i 100 remontów, jakie przechodził, przecież wiadomo, gdzie był produkowany i serwisowany". "Ja wiem, że na wschód od Bugu ludzie do tej pory masowo jeżdżą zdezelowanymi wołgami i ładami, u nas tego nie znajdziesz. A my rozmawiamy przecież o samolocie, który woził naszych przywódców" - podkreśla Kukiz.

Muzyk nie był zaskoczony treścią raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. "Dużo wcześniej mówiłem bliskim i znajomym, że wersja będzie taka, że pijany prezydent przymusił pijanych pilotów do lądowania wbrew stanowczym zakazom kontrolerów lotniska Smoleńsk-Siewiernyj" - przyznaje.

Wokalista przypuszcza, że gdyby pojawił się na spotkaniu wigilijnym z udziałem rodzin deportowanych Wschód, to mógłby się znaleźć na pokładzie Tu-154, który rozbił się w Smoleńsku. "Wiem skądinąd, że prezydent Kaczyński chciał mnie wtedy zaprosić na wyjazd do Katynia. Stało się inaczej – nie poleciałem do Smoleńska i dlatego możemy teraz rozmawiać. Chociaż być może poleciałbym Jakiem-40" - snuje domysły Paweł Kukiz.

Muzyk nie kryje też swojego wielkiego rozczarowania Platformą Obywatelską i samym premierem Donaldem Tuskiem.

"Platforma coraz bardziej przypomina mi - a w paru kwestiach nawet przebija - SLD. Mówię tu o nepotyzmie, czarowaniu piarem i działaniach pozorowanych, czyli nieróbstwie" - ocenia. Kukiz porównuje rządy PO do epoki Edwarda Gierka w PRL.