1. Minister edukacji narodowej winien wypracować sobie pozycję zupełnie inną niż ta, którą dotąd często zajmowali jego poprzednicy. Przede wszystkim musi uznać, że jest szefem tak samo strategicznego resortu jak minister obrony, policji czy spraw zagranicznych. Armia, którą dowodzi, liczy prawie 700 tysięcy (nie licząc uczniów!) i nie wolno jej lekceważyć. Warto stawiać warunki. Jeśli kolega z obrony dostaje jeden F-16, to edukacja dostaje cztery nowe szkoły albo dziesięć krytych pływalni. Jeśli pozostajemy dłużej (i finansujemy) służbę w Iraku czy gdzieś tam, to przez najbliższe pięć lat wszyscy uczniowie polskich szkół zwiedzają Zamek Królewski, Wawel i parki narodowe za darmo. Po prostu trzeba ubruttowić wydatki i różnicę pomiędzy netto a brutto rutynowo przekazywać edukacji.

2. Minister edukacji musi być pragmatykiem. Żadnych sporów ideologicznych, żadnego wdeptywania w bagienko partyjniactwa. Coś jest formą edukacji, a coś jest jej treścią. Ostatnio dyskusję zdominowała forma. Spór o mundurki, amnestię maturalną, "zero tolerancji" to przykłady puszczania pary w gwizdek. Mundurki w żaden sposób nie zaszkodziły poziomowi edukacji (2 + 2 nadal równa się 4), ale też go i nie podniosły. Nie zaszkodziły poziomowi bezpieczeństwa w szkołach, ale go chyba nie poprawiły. Monitoring szkół winien być tam, gdzie są ku temu przesłanki. Szkoła, w której uczniowie boją się rówieśników, nikogo bowiem niczego nie nauczy. Strach jest silniejszy niż pęd do wiedzy. Od decydowania o szkole należy odsunąć zarówno przedstawicieli wszechpolaków, jak i natchnionych pedagogów "rozumiejących młodzież". Angażowanie edukacji w ideologię i politykę jest tak samo głupie jak przemawianie do pszenicy, że ma być socjalistyczna. Pszenicy ma być dużo i ma być dobra.

3. Szkołę, każdą, należy uznać za małą republikę, którą kieruje prezydent (dyrektor). Tak naprawdę to on wie najlepiej, co jego szkole służy. Stąd wypływa prosty wniosek: więcej zaufania ergo władzy (ergo odpowiedzialności) dla dyrektorów z jednoczesnym ograniczeniem wpływu kuratorów. Oni winni się uaktywniać w szczególnych przypadkach, gdy jest naprawdę źle lub gdy sytuacja zasługuje na miano nadzwyczajnej. Decyzja o ograniczeniu funkcji kuratora jako megadyrektora każdej szkoły wydaje się dzisiaj nieodzowna. Najwyższy czas zdać się na mądrość nauczycieli.

4. Na dzień dobry warto wyprostować parę szkolnych absurdów. Na przykład przywrócić uznawalność certyfikatów językowych jako egzaminu maturalnego, zlikwidować koszmar przyjmowania testów egzaminacyjnych przed świtem, uelastycznić przepisy dotyczące ew. zmian w wyborze przedmiotów maturalnych, radykalnie skrócić czas oczekiwania na wyniki egzaminów zewnętrznych etc.

5. Trzeba młodzieży pokazać Polskę. Winien powstać program finansowania wycieczek szkolnych do najważniejszych miejsc (Kraków, Gdańsk, Wrocław, Warszawa, Poznań, Toruń, Białystok, Szczecin etc.). Jeśli bowiem uczeń w szkole nie zobaczy Wawelu, to jest mocno prawdopodobne, że nigdy go nie zobaczy. Przybytki kultury winny być dla młodzieży szkolnej już na zawsze za darmo!

6. Warto przywrócić MEN-owskie granty dla nauczycieli, między innymi na podyplomówki. One ożywiają, ale pod warunkiem że są interesujące. Nauczycieli wcale nie trzeba zmuszać do dokształcania i aktualizacji wiedzy, trzeba im dać po prostu realną szansę (a nie po 1500 zł za semestr).

7. Koniecznie trzeba zmienić retorykę komunikacji ze szkołą. Dość poniewierania szkoły, ale i jałowego trucia o jej posłannictwie. Dla idei, którą wszyscy dobrze rozumiemy, trzeba znaleźć skuteczne narzędzia. Tutaj nie ma ani milimetra na ideologię i realizację partyjnych założeń - to miejsce na fachowość i bolesną rzeczowość.

8. Należy przemyśleć politykę kadrową wobec szkoły. Nie można w imię racji ekonomicznych i socjalnych wymieniać pułkowników na kaprali tylko dlatego, że ci ostatni są młodsi.

9. Nie wolno wchodzić w konflikt z Kościołem. Tak naprawdę katecheci uczą wartości uniwersalnych, najważniejszych. Nie uczą niczego złego. Dyskusja nad tym nie ma sensu. To rozwiązanie nie ma jak dotąd alternatyw. Inaczej nie zstąpi duch i nie odnowi.

10. Koniecznie należy przywrócić właściwą rangę szkolnemu sportowi. Sport jest najlepszym antidotum na smród uzależnień i pospolitego lenistwa. Szkoła jest do tego bardziej powołana niż jakakolwiek inna instytucja.

11. Propagandowo i merytorycznie warto szkole przywrócić harcerstwo. To ważna, sprawdzona i cenna pomoc wychowawcza. Obśmiewanie "harcerzyków" jest najpodlejszym upupianiem przyzwoitości.

12. Jak oka w głowie trzeba strzec szkół elitarnych, dla uczniów wyjątkowych, o uznanym dorobku. Bez względu na to, czy są to placówki publiczne, czy nie, to one dostarczą nam kiedyś najlepszych fachowców. Tak wskazuje doświadczenie.

Przygotowałem dwanaście rad dla przyszłego szefa resortu edukacji. To zaledwie rady wyjściowe, na dzień dobry, wyznaczające kurs. Rozwiniętą listę bardziej szczegółowych rad trzymam w zanadrzu























Reklama