Chcę zrobić szkołę na miarę XXI wieku - założył sobie dyrektor Gimnazjum nr 3 w Olsztynie Janusz Rączkiewicz. Każdy, kto dziś wchodzi do szkoły, musi przyznać, że nie były to słowa rzucone na wiatr. Nowoczesne sale, mnóstwo komputerów i sprzętu multimedialnego. Uczniowie są zachwyceni. Tomek Żywica z trzeciej klasy z zachwytem opowiada o ostatniej lekcji geografii. "Oglądaliśmy zdjęcia i filmy. Super było przyjrzeć się trójwymiarowej mapie. Nikt się nie nudził" - mówi z przejęciem. Wtóruje mu jego koleżanka Anna Korzeniowska: "Koledzy z innych szkół nie wierzą mi, kiedy opowiadam, jak wyglądają u nas lekcje".

Reklama

Multimedia mają tu zastosowanie na lekcjach z niemal każdego przedmiotu. Wkrótce zostanie uruchomiona wewnętrzna sieć komputerowa, a od stycznia uczniowie będą porozumiewać się z nauczycielami internetowo i przesyłać prace domowe e-mailem. Powstanie też wewnętrzna telewizja z profesjonalnym studio.

Dlaczego dyrektor to wszystko robi? "Bo od postępu nie da się uciec" - kwituje. Na podstawowe pytanie: skąd wziąć pieniądze na takie cudeńka, Rączkiewicz odpowiada, że... to proste. "To publiczna szkoła i korzystamy z dotacji. Nie jest jednak zarządzana przez gminę, ale przez stowarzyszenie. Mamy managera, który potrafi zająć się naszymi sprawami. Jak tylko z ministerstwa np. edukacji czy sportu przychodzi ogłoszenie o konkursie na dofinansowanie, od razu zabieramy się za przygotowanie projektu i wysyłamy do nich. I zazwyczaj konkursy wygrywamy. Uczestniczymy też w wielu projektach edukacyjnych, jak np. program e-learning" - wylicza Rączkiewicz. "Dostęp do takich pieniędzy ma każda szkoła, tylko trzeba się trochę postarać" - dodaje.

Innowacyjne pomysły przysporzyły nie lada problemu... nauczycielom. Magdalena Słowińska, nauczycielka z 13-letnim stażem, w olsztyńskim gimnazjum pracuje od września. "Złapałam się za głowę jak tu przyszłam. Jak ja sobie poradzę - pomyślałam. Prezentacja multimedialna to była dla mnie czarna magia" - opowiada. - "Od razu przeszłam szkolenie i widzę, że nie taki diabeł straszny".

Reklama

Problemów z nowinkami technicznymi nie miała za to Anna Urynowicz, od 10 lat nauczycielka matematyki. "Informatyka to moja pasja" - przyznaje. - "Uwielbiam takie lekcje. Bryłę geometryczną w formacie 3D, która na dodatek się obraca, każdy uczeń zapamięta".

O skuteczności tak prowadzonych lekcji przekonana jest Małgorzata Ohme, psycholog rozwoju dzieci i młodzieży z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w Warszawie: "Szybkość uczenia się zależy od tego, na ile uda się pobudzić ciekawość i koncentrację ucznia. Im więcej bodźców w postaci obrazu, dźwięku, światła czy koloru, tym jego uwagę można dłużej utrzymać" - wyjaśnia Ohme.

Specjaliści od edukacji do całkowitej komputeryzacji szkoły podchodzą jednak z dystansem. Prof. Aleksander Nalaskowski, pedagog, uważa, że kontakt ucznia z komputerem nie może zastąpić kontaktu z nauczycielem. A prof. Mirosław Handke, były minister edukacji, dodaje: "Zachowajmy zdrowy rozsądek. Nic nie zastąpi czytania dobrej literatury, każdy powinien też umieć pisać piórem, bo to najbardziej rozwija inteligencję i wrażliwość w młodym człowieku" - wyjaśnia.

Reklama

Ministerstwo Edukacji nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć, kto ma rację: uznani pedagodzy czy dyrektor olsztyńskiego gimnazjum. "Postęp jest rzeczą nieuniknioną, ale nie można całkowicie zrezygnować z tradycyjnych metod nauczania" - mówi ostrożnie Anna Żdan z biura prasowego MEN.

Na razie uczniowie są zachwyceni, a przecież marzeniem każdego pedagoga jest, by młodzi ludzie przychodzili na lekcje z wypiekami na twarzy.