Rada Krajowa zdecydowała, że kongres SLD odbędzie się w czerwcu przyszłego roku. Przeforsował pan swoje zdanie, wbrew na przykład Grzegorzowi Napieralskiemu, który wspominał, że kongres powinien się odbyć wcześniej.
Nie słyszałem, żeby ktoś proponował wcześniejszy termin. Wręcz przeciwnie - wielu chciało kongres odłożyć do następnej jesieni.
Wcześniejszy kongres mógłby jednak oczyścić sytuację w partii. Wtedy moglibyście skupić się na działaniu w opozycji, a nie na sprawach wewnątrzpartyjnych.
Naszych kongresów nie da się zwołać z dnia na dzień, jak to ma miejsce np. w PiS, gdzie na kongresy przyjeżdżają ciągle ci sami ludzie. Wybór delegatów SLD na wszystkich szczeblach trwa kilka miesięcy.
Ale zgadza się pan, że refleksja nad wynikiem w wyborach jest potrzebna?
Jak najbardziej i temu właśnie ma służyć kongres. Poza tym ustaliliśmy, że w styczniu na kolejnym posiedzeniu Rady Krajowej szerzej omówimy kwestię wyborów. Chcę wtedy także zorganizować dużą konferencję programową. Nasi członkowie muszą mieć materiał do dyskusji, żeby móc zastanawiać się nad przyszłością centrolewicy. I to też będzie przygotowanie do kongresu.
A może optował pan za późniejszym kongresem, żeby uniknąć przeniesienia frustracji powyborczych na nastroje kongresowe?
Jeszcze raz powtarzam, to na mój wniosek kongres został przyśpieszony. Nikt nie ukrywa, że nasz wynik jest niezadowalający, ale i pouczający nie chodzi o to, żeby dokonywać czystek, ale o to, żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Nigdy się już zatem nie zwrócicie o pomoc do prezydenta Kwaśniewskiego?
Udział Aleksandra Kwaśniewskiego w tworzeniu LiD był znaczący, ale nie decydujący. Jego udział w kampanii wyborczej miał swoje plusy, nie obyło się też bez wpadek.
Wygląda na to, że koniec prezydentury oznacza automatycznie polityczną emeryturę?
To prawda, ale nie jest to tylko polska specyfika.
Dlaczego LiD ani trochę nie polepszył wyniku SLD z 2005 roku?
Przypomnę, iż na listę LiD-u zagłosowało o ponad 800 tysięcy ludzi więcej niż na SLD w 2005 roku. A nie udało się jeszcze bardziej zwiększyć poparcia z powodu plebiscytarnego charakteru tych wyborów. Wielu naszych potencjalnych wyborców zdecydowało się poprzeć silniejszego przeciwnika, jakim dla PiS-u było PO. My też musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy idziemy do wyborów jako mniejszy brat w koalicji z PO, czy jednak pozostajemy przy swoich ideałach. Gdybyśmy zgłosili wolę współpracy z PO, to nie wiadomo, czy otrzymalibyśmy więcej głosów, a nasza sytuacja byłaby o wiele trudniejsza.
Może, skoro jednak postanowiliście walczyć o głosy samodzielnie, powinniście się na tę walkę lepiej przygotować?
Można się zastanawiać nad kształtem list, sposobem prowadzenia kampanii. LiD istnieje jednak dopiero dwa lata. Potrzeba czasu, by ten projekt mógł zaistnieć. Przypomnę, że Platforma potrzebowała aż 6 lat, aby zdobyć władzę.
Kto poniesie zatem winę za porażkę? Czy pan jako szef największej partii nie powinien się podać do dymisji?
Nie spotkałem się z takimi głosami. Jest za to w LiD chęć i wola walki.
Zachowa pan władzę?
Będę kandydować, ale oczywiście nie wiem, jaki będzie wynik głosowania.
Spodziewa się pan kontrkandydatów? Grzegorz Napieralski? Ryszard Kalisz?
Nie sądzę, by któryś z moich bliskich kolegów chciał przeciwko mnie kandydować. Niczego jednak nie wykluczam.
Mówi pan, że PO potrzebowała kilku lat, by przejąć władzę. Co SLD i całe LiD zamierzają robić, by wygrać?
SLD musi pracować nad konkretnymi propozycjami programowymi, które będą rozwinięciem zarówno programu Sojuszu, jak i programu całej koalicji LiD. Chcemy zasypać Sejm ustawami.
Dużo to nie znaczy dobre. A jakie są najbliższe plany, jeśli chodzi o projekty?
Rozdzielenie stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Przywrócenie służby cywilnej. Przywrócenie starej ordynacji w wyborach samorządowych, bez możliwości blokowania list
A co z programem socjalnym?
Mamy projekt ustawy dającej skokowe podwyżki dla nauczycieli. Chcemy także, by pomoc społeczna objęła dzieci wiejskie i rodziny, które nie wykazują dochodów.
Nie będzie pan czuł dyskomfortu, gdy za waszymi projektami będzie głosował także PiS
Nie, bo robimy to nie dla polityki, ale dla ludzi.
Wam pewnie też przyjdzie kilka razy podnieść rękę razem z PiS-em. Na przykład kiedy
Platforma zapowiada zmianę ustawy medialnej. Jeżeli przedstawione rozwiązania będą złe, nie zawahamy się głosować przeciw. Co więcej, nie zagłosujemy za odrzuceniem weta prezydenta.
Czy to oznacza, że dogadaliście się z PiS przeciwko PO w sprawie telewizji?
Nas nie interesuje wyrwanie mediów publicznych z rąk jednej ekipy i przekazywanie w ręce innej. Media publiczne trzeba odpolitycznić. Z nikim nie będziemy się w ten sposób dogadywać.
Platforma próbuje was przekonywać do swojego stanowiska?
Nie prowadzimy dzisiaj konkretnych rozmów na ten temat. Zresztą rozmowy dotyczące jakichkolwiek projektów nie będą dyktowane tym, kto projekt zgłosił, ale jaki on jest. Chcemy być pryncypialni, nie damy się w żaden sposób manipulować, tak żeby głosować razem z PiS czy Platformą dla doraźnych interesów tych partii.
A nie martwi się pan, że PO dla swoich doraźnych interesów będzie chciała podebrać wam posłów?
Na ten temat pojawiało się kilka absurdalnych plotek. Że niby Platforma chce wyciągnąć Janusza Zemkego, jednego z wybitniejszych polityków lewicy.
Janusza Zemkego może bym nie podejrzewał, ale chodzą słuchy, że Partia Demokratyczna chce się zliberalizować - im chyba bliżej do PO.
W Sejmie jest trzech posłów PD. Bogdan Lis znany jest ze swojej wrażliwości społecznej, popierający program LiD. I posłowie Jan Widacki i Marian Filar, którzy także są doskonale zintegrowani z naszym klubem. Nie widzę tu potencjalnych zagrożeń.
Cały LiD będzie zawsze głosował tak samo?
Jestem pewien, że w kluczowych głosowaniach zachowamy jedność.