Polański – ofiara politycznej poprawności w czasach #MeToo czy artysta, który po latach zostaje w końcu potępiony za moralnie niedopuszczalny czyn? Czy można wręczyć Cezara reżyserowi oskarżonemu o seks z 13-latką (w 1977 r.) i – ostatnio – przez znaną francuską fotografkę Valentine Monnier o gwałt i pobicie w kurorcie narciarskim (tym zarzutom Polański zaprzecza)? Odpowiedź na te pytania stała się we Francji kwestią polityczną i manifestacją światopoglądu.
Ocena dzieła w kontekście życia prywatnego twórcy podzieliła środowisko filmowców i intelektualistów. Głos zabrali oczywiście również politycy. Minister kultury Franck Riester potępił przyznanie Romanowi Polańskiemu Cezara za najlepszą reżyserię za film "Oficer i szpieg”, jeszcze zanim zapadła decyzja jury Akademii Sztuki i Techniki Filmowej.
Nie jest możliwe, aby sala wstała i oklaskiwała film mężczyzny kilkakrotnie oskarżonego o gwałt – zareagowała na same nominacje minister ds. równości Marlène Schiappa. A "Oficer i szpieg” dostał ich aż 12 (jego film w sumie wygrał w trzech kategoriach).
Aktorka Emmanuelle Seigner, żona artysty, broni Polańskiego, nazywając oskarżające go kobiety histeryczkami. Brigitte Bardot, legendarna gwiazda francuskiego kina, uważana niegdyś za symbol wyzwolenia kobiet, również staje za nim murem. "Jakie to szczęście, że jest Polański, który ratuje kino przed nijakością. Oceniam go za talent, a nie za życie prywatne. Żałuję, że nigdy z nim nie kręciłam. Niech żyje Roman” – napisała aktorka w mediach społecznościowych. Gratulacje Polańskiemu złożyła również aktorka Mathilde Seigner, szwagierka reżysera. Obrzucona została za to stekiem wyzwisk w licznych komentarzach.
Reklama
Jak kocham, to pójdę na koniec świata