Kiedy stajemy oko w oko z okrucieństwem cywilizacji i kultur, które zamiast wolności i szczęścia jednostek wybrały silną władzę albo tzw. silne wartości - co niestety często wychodzi na jedno - mamy do wyboru: albo samemu zdziczeć, albo bronić własnych zasad i norm.

Reklama

W przypadku Tybetu zdziczeniem Zachodu byłoby to, co robiliśmy do tej pory - zarabianie i pożyczanie w Chinach pieniędzy oraz zapowiedź uczestniczenia w olimpiadzie, jakby nic się nie stało. Trudniej jest powiedzieć, jak mamy się zachować, żeby pozostać wierni naszym zasadom.

Możemy zrobić niewiele. Pamiętajmy, że nawet Dalajlama wzywa do umiarkowania w protestach, wiedząc, że on mógłby sobie być emigracyjnym radykałem, ale konsekwencje i tak poniosą mieszkańcy Tybetu. Manifestacje zostaną krwawo spacyfikowane, a po jednej chwili dumy nadejdą całe dekady upokorzenia. Niewiele nie znaczy jednak zupełnie nic. Liberalna gazeta może nie opublikować wysłanego do niej ogłoszenia popierającego pacyfikację Tybetu. Nawet gdyby "oburzeni chińscy obywatele” chcieli za jego publikację sporo zapłacić. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy może nie pojawić się na uroczystym otwarciu igrzysk, mimo że jego symboliczny gest może francuskich przemysłowców - sponsorów francuskiej polityki - słono kosztować. Podobny gest zapowiada Donald Tusk. Z kolei "Tygodnik Powszechny” zaproponował, aby polscy sportowcy pojawili się w Pekinie w koszulkach z logiem "Solidarności”.

Nawet jednak osobiste manifestacje Sarkozy’ego i Tuska czy logo "Solidarności” na koszulkach mogą pozostać - przykro mi to powiedzieć - gestami śmiesznymi. Masującymi jedynie nasze złe sumienie. Będą miały sens wyłącznie wówczas, kiedy staną się elementem wspólnej polityki Unii Europejskiej wobec Chin. Dzisiaj pojedyncze państwa zachodnie nie potrafią wpłynąć nawet na Łukaszenkę. A przecież Białoruś nie jest mocarstwem i nie finansuje deficytu budżetowego USA.

Jeśli zatem Zachód nie chce zdziczeć, musi występować razem. W świecie podmiotów takich jak Rosja Putina, Chiny epoki transformacji czy polityczny islam, także Zachód musi występować jako jeden podmiot - zgodny w choćby minimalnym stopniu co do polityki zagranicznej, obronnej, a nawet gospodarczej. Przykład Chin pokazuje, że karłem w polityce światowej jest dzisiaj nie tylko Polska, kiedy próbuje występować w pojedynkę, ale nawet Francuzi czy Niemcy.

Jeśli zatem naprawdę chcemy pomóc Tybetowi - choćby za sto lat, bo dzisiaj realnie nie potrafimy - to budujmy silną Unię Europejską. Pracujmy na rzecz silnego, zjednoczonego Zachodu.