Trzeba przyznać, że był prezydentem stabilizacji. W Rosji Jelcyna panował bałagan i chaos. Putinowi udało się zaprowadzić porządek m.in. dzięki sprzyjającej sytuacji ekonomicznej i wysokim cenom surowców. O ile jednak w przypadku gospodarki można bezsprzecznie mówić o pewnym postępie, w polityce osiem lat rządów Putina to okres zdecydowanego regresu. W latach 90. w Rosji panował wprawdzie zupełny chaos, ale wszyscy mieliśmy nadzieję, że kraj ten może pójść w stronę demokracji. Putin pozbawił nas tych złudzeń.

Reklama

I chyba bezpowrotnie, bo zarówno Władimir Putin, jak i jego następca Dmitrij Miedwiediew przyznają - powtarzając starą tezę - że Rosja nie jest krajem przystosowanym do demokracji w zachodnim rozumieniu. Prezydent elekt powiedział wprost, że jeśli w Rosji zostanie wprowadzona demokracja parlamentarna, to Rosja się rozpadnie. Dlatego nie należy od niego oczekiwać żadnego przełomu w tej dziedzinie. W Rosji Miedwiediewa z demokracją będzie tylko gorzej.

Ale to wydaje się Rosjanom nie przeszkadzać, bo im na demokracji nie zależy. Ważna jest dla nich za to stabilizacja. "Poriadok" - oto czego potrzebują w pierwszym rzędzie. I dlatego Putin ich satysfakcjonuje. Najlepszym dowodem jest chyba jego ogromna popularność. Poparcie dla niego właściwie od samego początku było wysokie, a w ostatnich latach nie spada poniżej 70 proc. Tymczasem przedstawiciele demokratycznego nurtu mają zaledwie kilka procent zwolenników wśród Rosjan.

O popularności odchodzącego prezydenta w dużej mierze zadecydowała gospodarka. Nierówności wciąż są oczywiście ogromne i rażące, niemniej udało się podnieść poziom życia zwykłego człowieka. Pytanie jednak brzmi: jak długo będzie trwać dobra passa energetyczna, która zapewnia tę wątłą stabilizację? Nie można oprzeć gospodarki na takim fundamencie jak kapryśna koniunktura surowcowa. Produkcja ropy w Rosji z czasem nieuchronnie zacznie spadać, ponieważ sektor - mimo tego, że dziś jest kurą znoszącą złote jaja - jest niedoinwestowany i zaniedbany.

Reklama

Nie ma nakładów na badania nowych złóż, na remont starych rurociągów, na zabezpieczenie szlaków. Owszem, Rosja prowadzi ekspansję energetyczną za granicą, w Europie, ale wygląda to tak, jakby ci ludzie nie myśleli długofalowo. Może nie chcą inwestować i tracić milionów dziś, gdy przyszłość jest tak niepewna. Z drugiej strony przemysł i cała sfera wytwórcza są bardzo zacofane. Rosja nie eksportuje nic oprócz surowców. Oczywiście władze dużo mówią o dywersyfikacji i nowoczesnych technologiach, ale to tylko słowa. Ich efektów nie widać w rzeczywistości - we wskaźnikach ekonomicznych.

Ten system sam siebie hamuje, bo tymczasowy komfort, który zapewniają wysokie ceny ropy, usypia czujność. Przychody ze sprzedaży surowca są tak wysokie, że nie ma stymulacji do rozwoju gospodarki dla zarządzającego nią państwa. To nie jest zdrowa ekonomia i wisi nad nią widmo krachu. Utrzymywanie tej sytuacji jest ogromnym ryzykiem, które wydaje się nie niepokoić Władimira Putina. Wciąż zapewnia on, że Rosja dogoni Amerykę. Na to się jednak nie zanosi, bo Rosja przypomina raczej uzależnione od cen surowców kraje Trzeciego Świata.

Inną putinowską ikoną jest armia i mit o jej odbudowie. Świadomie nazywam to mitem, bo to kolejna potiomkinowska wieś, iluzja, która nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Rosyjska armia jest słaba nawet mimo tego, że istnieje pewna względna poprawa w porównaniu z czasami Jelcyna, kiedy znajdowała się w stanie totalnego rozkładu. Dzisiaj widzimy nowe rakiety i okręty podwodne, ale to kropla w morzu potrzeb. Między Rosją a USA i innymi potęgami zieje ogromna przepaść - to kilkadziesiąt lat różnicy, których nie da się tak po prostu przeskoczyć.

Reklama

Putin chlubi się też przywróceniem Moskwy na arenę międzynarodową. Rzeczywiście za jego rządów ta rola się zmieniła. Ale pamiętajmy, że stało się tak przede wszystkim dlatego, że Zachód dał na to przyzwolenie. Nie ze strachu: Zachód nie boi się Rosji, bo jest ona słaba. Przyjęto ją do grupy G8 można powiedzieć z uprzejmości, bo przecież obiektywnie Rosji nie powinno tam być. To, co mówi Putin swoim rodakom: że teraz to Rosja jest silna i będzie dyktować warunki, jest obliczone tylko i wyłącznie na wewnętrznego odbiorcę.

Putin przecież nie może powiedzieć Rosjanom, że ich kraj jest potęgą dlatego, że tego chce Zachód, bo wychodzi z założenia, że taki kraj jak Rosja lepiej mieć w swojej drużynie, lepiej wciągnąć go do międzynarodowego systemu, w którym panują pewne zasady, a działania są przewidywalne. Ale z drugiej strony silna Rosja nie jest w interesie Zachodu, bo to oznacza imperialistyczną, agresywną politykę. Kreml wie, że może sobie pozwolić co najwyżej na język siły tylko wobec Gruzji czy Ukrainy, ale nie w stosunku do Zachodu czy Chin.

Retoryka Putina nie jest wbrew pozorom towarem eksportowym, ale skierowanym na rynek wewnętrzny. Putinowi udało mu się za jej pomocą spacyfikować społeczeństwo mitem wielkiej Rosji. Powinien jednak powiedzieć coś innego: mamy jeszcze dużo, dużo do zrobienia. Niestety płonne są nadzieje, że Miedwiediew będzie jakąś odmianą i są małe szanse, by jego ambitny plan reform gospodarczych był czymś więcej niż tylko kolejnym mitem.

p

W środę 7 maja Władimir Putin przekaże władzę w Rosji nowemu prezydentowi Dymitrowi Miedwiediewowi. Sam obejmie stanowisko premiera. Z tej okazji w DZIENNIKU w przyszłym tygodniu:

- Rozmowa z historykiem Jewgienijem Anisimowem, który porównuje odchodzącego prezydenta Rosji do słynnego cara - reformatora Piotra I.

- Ankieta przeprowadzona wśród wybitnych światowych sowietologów i politologów, którzy podsumowują kadencję Putina.

- Analiza Andrzeja Talagi, który stawia pytania o rzeczywiste przemiany w rosyjskich standardach politycznych i kulturowych będące efektem prezydentury Putina.

- Reportaż o zmianach, które czekają samego Władimira Putina.

- Portret najsilniejszego ogniwa rosyjskiej państwowości – potężnych koncernów energetycznych, których rola w rosyjskiej polityce bywa ważniejsza od tej, którą odgrywa armia i dyplomacja.

- Reportaż z defilady z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja. To najważniejsze dziś dla rosyjskiej polityki mocarstwowej święto jest znakomitym probierzem nastrojów i emocji panujących na Kremlu i wśród zwykłych Rosjan.