Zbrodnia komunistyczna ma miejsce wtedy, kiedy jest celowa. Sąd uznał, że gen. Kiszczak w przypadku "Wujka" nie działał z zamiarem dokonania zabójstwa, dlatego umorzył sprawę z powodu przedawnienia.
Ta część argumentacji wydaje mi się wątpliwa. Wiadomo bowiem, że twórcy stanu wojennego byli zdeterminowani, by za wszelką cenę spacyfikować polskie społeczeństwo. Rozkaz o zasadach użycia broni wydany przez Kiszczaka na podstawie dekretu z 13 grudnia 1981 roku dowodzi, że dopuszczano również użycie broni. Twierdzenie sądu, że było to przestępstwo nieumyślne wydaje się więc zaskakujące, choć być może w pisemnym uzasadnieniu lepiej poznamy argumentację.
Z całą pewnością twórcy stanu wojennego, również gen. Kiszczak, w zamiarze spacyfikowania społeczeństwa dopuszczali również użycie broni, a więc strzelanie do ludzi. Nie przekonuje mnie twierdzenie, że aby udowodnić celowy zamiar Kiszczaka, należałaby dowieść, że chciał zabić konkretnych ludzi. Według mnie, wystarczy stwierdzenie, że twórcy stanu wojennego przewidywali używanie broni.
Kiszczak stosuje linię obrony niegodną oficera - w wojsku obowiązuje bowiem prosta zasada: przełożony bierze odpowiedzialność za czyny swoich podkomendnych, jest ojcem sukcesów, ale i odpowiada za ich porażki. Wydaje mi się, że w całym tym procesie niezależnie od wyroku i przebiegu, Kiszczak nie zachowuje się jak oficer, ale jak tchórz.
Decyzja sądu kłóci się też ze społecznym poczuciem sprawiedliwości. Skoro bowiem skazani zostali podwładni, tym bardziej sąd powinien rozważyć winę przełożonego.