Grzegorz Miecugow, publicysta TVN: Andrzej Urbański przetrwa jeszcze długo jako prezes publicznej telewizji. W kategoriach polskiej rzeczywistości politycznej "długo" oznacza rok albo i dwa. Media publiczne znalazły się w stanie zawieszenia i ten stan jedynie się utrwali po niemal pewnym utrzymaniu prezydenckiego weta do ustawy medialnej autorstwa PO. A jak wiadomo, stan tymczasowości i zawieszenia bywa w Polsce najtrwalszy.

Reklama

W politykach żadnej opcji nie widzę dziś woli poważnego zajęcia się sytuacją w mediach publicznych. Takiej chęci nie widzę w Platformie Obywatelskiej, która o zmianach mówiła zaraz po zwycięskich wyborach. Tym bardziej po stronie prezydenta nie widzę woli zainicjowania ogólnopolskiej i ponadpartyjnej dyskusji o roli mediów publicznych w rozwoju kraju. Również na lewicy próżno szukać dobrych pomysłów na TVP i Polskie Radio.

Jeśli więc prezesa zarządu TVP nie zmiecie ze stanowiska jakaś poważna afera, chociażby podejrzenie niegospodarności, to najbliższe dwa lata będą przy Woronicza epoką rządów Andrzeja Urbańskiego. Dwa lata to perspektywa końca prezydenckiej kadencji i wówczas być może pojawi się na nowo silna polityczna wola zmian w TVP.

Dorota Gawryluk, publicystka Polsatu: Sądzę, że prezes TVP pozostanie na stanowisku długo - a na pewno do końca roku. Później - wszystko w rękach opozycyjnego SLD. Widać, że Sojusz ma interes w tym, by cały czas trzymać palec nad przyciskiem do głosowania nad „być albo nie być” prezesa Urbańskiego, lecz z przycisku nie korzystać. Odrzucając wraz z PO i PSL weto prezydenta, posłowie SLD nie mieliby żadnej gwarancji, że cokolwiek za to dostaną. Trzymając paluszek w zawieszeniu, utrzymują natomiast w szachu nie tylko PiS, ale przede wszystkim obecne władze TVP.

Reklama

Logicznie więc dla SLD będzie nie wyzbywać się tej karty przetargowej. Więcej można bowiem ugrać, dogadując się z obecnymi władzami przy Woronicza, niż idąc z nimi na udry i licząc na jakieś przyszłe, mgliście obiecane synekury ze strony PO. Utrzymywanie dotychczasowego stanu niepewności przez długie jeszcze miesiące będzie się Sojuszowi opłacać, więc Andrzej Urbański może spać spokojnie - za co powinien podziękować również Platformie, która sporo zrobiła, żeby do kompromisu z SLD nie doszło. Najpewniejszy termin, w którym może dojść do zmiany prezesa, to termin zmiany prezydenta RP - o ile do takiej dojdzie. Tymczasem jednak, z perspektywy widzów, w TVP nie dzieje się nic tak strasznego, żeby nawoływać do wymiany prezesa w trybie pilnym. To naprawdę sprawa drugoplanowa.

Bronisław Wildstein, publicysta "Rzeczpospolitej": Jest niemal pewne, że SLD nie zagłosuje przeciwko prezydenckiemu wetu, co oznacza, że przygotowana przez Platformę ustawa znajdzie się tam, gdzie jej miejsce - czyli w koszu. Jednak ze strony Sojuszu wygląda to na zwykłe podbijanie stawki i trudno wykluczyć, że jesienią na nowo rozpoczną się negocjacje z Platformą. SLD wyraźnie wszak wysyła sygnały, że chce się z PO porozumieć, dając do zrozumienia, że sytuacja w TVP jest zła, że media publiczne są upartyjnione itp. Odwoływanie się do pluralizmu to jednak tylko zasłona dymna. Gołym okiem widać bowiem, że Platformie na niczym nie zależy tak mocno jak na tym, by przejąć media publiczne. W tej chwili są one najbardziej pluralistyczne, a zarzuty, jakoby były zorientowane propisowsko, to zwyczajna nieprawda. Niektórym się tak wydaje, bo na tle ogólnego, silnie antypisowskiego nurtu medialnego dystans, jaki do wszystkich opcji politycznych zachowują programy informacyjne mediów publicznych, naraża je na zarzuty propisowskości. Na razie jednak Andrzej Urbański z pewnością dotrwa do jesieni. Co będzie dalej - to zależy od tego, jak obfitymi fruktami Platforma będzie kusić SLD.

Janusz Rolicki, publicysta "Faktu", były redaktor naczelny "Trybuny": Wiadomo już dziś, że prezydenckie weto do ustawy medialnej będzie skuteczne. Myślę natomiast, że już za dwa, trzy miesiące SLD i koalicja rządowa powrócą do rozmów o nowej ustawie i spodziewam się, że Platforma tym razem pójdzie na większe ustępstwa wobec Sojuszu. Jeśliby prace potoczyły się sprawnie, to na początku 2009 roku można się spodziewać wprowadzenia nowej ustawy medialnej do Sejmu. Ale prezydent Lech Kaczyński oczywiście jej nie podpisze. Prawdopodobnie nie sięgnie też po zwykłe weto, bo tym razem zostanie ono przez Sejm z pewnością odrzucone. Pozostanie mu więc wniosek do Trybunału Konstytucyjnego - i w tym nadzieja Andrzeja Urbańskiego na kolejne długie miesiące prezesury. Jak wiadomo, kolejka do Trybunału jest długa i należy liczyć, że zawetowanej ustawie zajmie ok. 10 miesięcy. To oznacza, że szef TVP pozostanie na swoim stanowisku jeszcze co najmniej półtora roku.

I może to nawet nie najgorzej: prezes Urbański w obliczu groźby utraty stanowiska będzie działał możliwie rozsądnie i unikał narażania się na ostrą krytykę. Dlatego też TVP spróbuje być bardziej obiektywna niż zwykle, co zresztą już widać po zmianie prowadzących główne wydanie "Wiadomości". Dla widzów to parcie na obiektywizm będzie z pewnością zjawiskiem korzystnym.