Wczoraj media opublikowały pismo dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie do ministra zdrowia dotyczącego kolejności szczepień. Mecenas Mikołaj Pietrzak zaapelował w nim, w imieniu członków palestry, o zaliczenie adwokatów do priorytetowej grupy "0". Oznaczałoby to, że byliby oni szczepieni w pierwszej kolejności - przed pensjonariuszami domów pomocy społecznej, emerytami, nauczycielami itd.

Reklama

"Zadania jakie wykonują adwokaci związane są z licznymi kontaktami z różnymi grupami osób. Okoliczności w jakich wszyscy znaleźliśmy się począwszy od marca br. wskazują na coraz większe zainteresowanie obywateli potrzebą uzyskania pomocy prawnej (...) Zawód adwokata związany jest z niesieniem pomocy prawnej każdemu kto o nią poprosi. Odmowa pomocy prawnej z powodu wystąpienia potencjalnego zagrożenia wirusem Sars-Cov-2 byłaby niezgodna z zasadami etyki wykonywania zawodu" - argumentował w piśmie dziekan rady.

W mediach społecznościowych zawrzało. Dziennikarze, politycy, zwykli internauci zaczęli się prześcigać w wykpiwaniu głupich papug. A ja - przyznaję szczerze - tych żartów w ogóle nie rozumiem.

Dziekan stołecznej palestry zrobił to, co do niego należało - czyli występował w interesie adwokatów, których reprezentuje. Nie szukał rozwiązań niezgodnych z procedurami, nic nam nie wiadomo, by urabiał znajomych polityków; po prostu wystąpił z pisemnym apelem do ministra zdrowia. Oczywiście jego postulat uważam za mało rozsądny. Znacznie więcej ludzi na co dzień spotykają choćby pracownicy sklepów czy kurierzy. O wiele bardziej potrzebują szybkiego zaszczepienia pensjonariusze domów pomocy społecznej, zakładów opiekuńczo-leczniczych.

Nie mniej istotna społecznie jest rola nauczycieli. Tyle że pism z głupimi postulatami codziennie do prezydenta, premiera, ministrów i ważnych urzędników wysyła się setki. I dopóki dochowane są procedury, czyli ktoś nie załatwia swoich interesów na boku, dzięki znajomościom, to nie widzę w nic złego. Rzecz jasna moglibyśmy się zastanawiać, czy adwokaci, wykonujący przecież piękny zawód, od którego oczekiwalibyśmy dochowywania najwyższych standardów moralnych, nie powinni wykazać się większym słuchem społecznym i po prostu zrezygnować z chęci wepchnięcia się do kolejki przed bardziej potrzebujących. Ale fakt, że zachowują się jak ludzie z krwi i kości, chcąc maksymalizować swoje korzyści, mnie nie oburza.

Przy okazji, szybko przeszliśmy od dyskusji o tym, czy w szczepionkach są chipy i czy będziemy po nich umierać, do debaty o kolejności szczepień poszczególnych grup społecznych. I szczęśliwie nie jest tak, że każdy chce ustawić się na końcu kolejki, lecz wszyscy chcieliby się wcisnąć na sam początek. To powód do radości, gdyż coraz bardziej przekonuję się do tego, że zaszczepienie połowy polskiego społeczeństwa wcale nie będzie wyzwaniem nie do zrealizowania.