Wizerunek Polski w świecie jest tak dobry, jak twierdzą politycy Zjednoczonej Prawicy i pokazuje TVP, czy tak zły, jak uważa opozycja?

Reklama
Mógłby być znacznie lepszy, ale nie jest aż tak zły, jak widzi to opozycja.
Poproszę o przykład dla tezy, że mógłby być lepszy. Albo inaczej: gdzie PiS popełnił błąd?
Na przykład proces Filomeny Leszczyńskiej przeciw prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu, współautorom i redaktorom „Dalej jest noc”, o fragment książki, który dotyczył jej krewnego. Działania PiS spowodowały, że choć rozstrzygnięcie sądu jest racjonalne, trudno go bronić.
Reklama
To znaczy?
Sędzia, która wydała wyrok, nie jest z ostatniego awansu albo nominacji nowej KRS. A wcześniej odrzuciła np. wniosek Stanisława Piotrowicza, który przywołując swój immunitet parlamentarny, próbował zatrzymać postępowanie z powództwa pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf i sędziego SN Krzysztofa Rączki za nazwanie sędziów złodziejami. Ale świat pamięta bardzo złą i na dodatek równie źle opowiedzianą reformę sądownictwa, i nie uwierzy, że w sprawie o „Dalej jest noc” rozstrzygała niezależna sędzia, której w żaden sposób nie można powiązać z władzą. Z tego powodu bardzo łatwo prof. Grabowskiemu oraz prof. Engelking opowiadać o tym, że historycy Holokaustu są w Polsce pod pręgierzem, po tym jak w 2018 r. PiS znowelizował ustawę o IPN. Wielu światowych dziennikarzy, których znam, mając tę nowelizację w pamięci, przyjęło, że to sprawa karna. Oczywiście sąd orzeka w imieniu Rzeczypospolitej, Filomenę Leszczyńską wspierała Reduta Dobrego Imienia, ale to był proces cywilny. Z powodu popełnionych błędów nie jesteśmy w stanie komunikować się ze światem. Co więcej, musimy za każdym razem wyjaśniać milion rzeczy.
A czy nie jest tak, że to, co się teraz dzieje w Polsce, ma wpływ na to, jak postrzegana jest nasza przeszłość, także ta dotycząca II wojny i Holokaustu?
Jest w tym sporo racji. W Niemczech popularny jest żart: największym osiągnięciem Austriaków jest przekonanie świata o tym, że Beethoven był Austriakiem, zaś Hitler Niemcem. Proszę przyjrzeć się środowisku, z którym się identyfikuję i które zostało zbudowane wokół prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czyli muzealnikom. Przyświecała nam idea, by zarówno Muzeum Powstania Warszawskiego, jak i sam mit tego zrywu służyły przyszłości. Pamiętam, jak Dariusz Karłowicz, jeden z muzealników, opowiadał o wujku, który był powstańcem: ukrywając się, planował system wodociągów dla powojennej Warszawy. Tymczasem PiS zamknął nas w bańkach historycznych. Szczególnie wyraźnie widzę to na przykładzie mitu żołnierzy wyklętych, który jest mi obcy.
Dlaczego?
Nie ma siły wspólnotowej, państwowotwórczej. Mit Powstania Warszawskiego też jest trudny do przyjęcia dla wszystkich, ale ma różne topoi, miejsca wspólne, w których wszyscy możemy się spotkać. A tymczasem pamiętam spotkanie w Ministerstwie Obrony, podczas którego jeden z jego uczestników opowiadał, że żołnierze wyklęci są jak powstańcy styczniowi. Przecierałem oczy ze zdumienia, zastanawiając się, o czym mówi. Józef Piłsudski przyznał powstańcom styczniowym ordery Virtuti Militari tylko dlatego, że ustanawiał w ten sposób ciągłość państwowości: nie chodziło mu o zamknięcie się w micie tej irredenty. A teraz doszło do tego, że postawa żołnierzy wyklętych jest przedstawiana jako jedyna słuszna. W tym kontekście często myślę o moim mistrzu – prof. Wiesławie Chrzanowskim.