Premier chce ułatwić polskim przedsiębiorcom zobywanie kapitału na inwestycje; zapowiada parę nieodzownych ruchów uwalniających aktywność ludzi tworzących bogactwo w tym kraju.

To wszystko polska polityka powinna dla nas zrobić już dawno. Nie zrobiła, bo od lat znajduje się w nieustającej zapaści. Zajęta sama sobą, tropiąca prawie faszystów albo członków prorosyjskiego lobby, ale niezdolna do działań raz na zawsze wyprowadzających polską gospodarkę z ruin PRL. W tej sytuacji światowy kryzys może zadziałać jak alibi dla reform.

Reklama

Gdyby wszystko szło dobrze, rząd PO przespałby swoje cztery lata. Tak jak wcześniej dwa lata ukołysany dobrą koniunkturą przespał rząd PiS. Żadnych strukturalnych reform, wymiana ludzi na urzędach, a nie zmiana logiki działania urzędów. Tym mogłaby się zadowolić również władza Platformy. Przepraszam, że wykazuję tak mało entuzjazmu, ale partia, która dopiero w rok po przejęciu władzy ogłasza "październikową rewolucję ustawodawczą", czyli składa w sejmie, w którym ma większość, pierwsze ważne ustawy - taka władza zasługuje na jakieś szarpnięcie cugli.

Rząd AWS - UW najbardziej w historii Polski pracowity, choć nie najbardziej skuteczny, po roku od sformowania uchwalił już i realizował cały pakiet swoich reform. On już nawet po roku prawie przestawał istnieć. Bo politycznie był zbyt słaby, żeby za własne reformy wziąć odpowiedzialność. Ale na tym tle chwalenie się przez PO, że po roku przepycha przez sejm pierwsze ważne ustawy, sprawiało, że podstawową legitymizacją władzy Platformy nadal pozostawało to, że nie jest PiS, a nie jej własny program modernizacji kraju.

Reklama

Ale pojawił się kryzys i dalsza drzemka jest niemożliwa. Premier przedstawił jako nadzwyczajny antykryzysowy pakiet wiele działań, które i tak są konieczne. I dobrze, że je przedstawił, tutaj moje malkontenctwo się kończy. Powiem nawet więcej, kryzys powinien się w ogóle stać się dla Platformy alibi umożliwiającym bardziej zdecydowane rządzenie Polską. Bo w kolejce czeka reforma służby zdrowia, którą można rozpocząć pomimo prezydenckich wet. Czeka likwidacja pomostówek, czeka realne odbiurokratyzowanie polskiej gospodarki. Kryzys nawet dla Palikota powinien się stać alibi dla porzucenia prezydenta i skupienia się na walce z biurokracją.

Tusk może teraz zrobić więcej pod lufą światowego kryzysu. A jeśli będą to działania sensowne jak choćby reforma służby zdrowia czy pomostówek, a Lech i Jarosław Kaczyński będą to blokować, staną się w oczach Polaków już tylko hamulcowymi. I to hamulcowymi nie zwykłego pociągu, ale takiego, który próbuje uciec przed zbliżającym się nieubłaganie rozpędzonym ekspresem globalnego krachu.