W Polsce, kraju z taką, a nie inną historią społeczną i narodową, dość powszechnie posługujemy się pakietem pojęć i działań, w którym znajdzie się miejsce i na pewien tradycjonalizm, i na adaptację do XXI w. Wydawałoby się zatem, że dowolne ugrupowanie polityczne opakowane brandem „do tańca i do różańca” ma wygraną w ręku.
Mnóstwo Polaków mówi prozą, choć nie wie, że to proza – to znaczy posługuje się w codziennym życiu mieszanką pojęć a to katolickich, a to humanistycznych, a to tradycyjnych, a to nowinkarskich, wzmacnianych chaosem kultury masowej. Nie mówię o filozofach, tylko codzienności.