DGP: Kiedy utrwala się kulturowo samopoczucie imperialne Rosjan?

Prof. Piotr Fast: Wydaje się, że w latach 60. XIX w. Zaś pisarzem, który to uczynił, był naturalnie Lew Tołstoj z „Wojną i pokojem”. Tołstoj tego sentymentu imperialnego nie stworzył - bo on narodził się po wojnach napoleońskich - ale niezwykle starannie i wiarygodnie zapisał. Znakomicie to opisuje Ewa Thompson w książce „Trubadurzy imperium. Literatura rosyjska i kolonializm” (przeł. Anna Sierszulska, Universitas 2000 - red.). Owa rosyjska postawa państwotwórcza pojawiła się więc klarownie sformułowana w wieku XIX i zawdzięczamy ją tej samej fali narodzin współczesnej tożsamości narodów, która ukształtowała inne europejskie mitologie nacjonalistyczne, choćby niemiecką czy polską, ale rosyjska pamięć sięgała głębiej: do trwającej trzy wieki niewoli pod panowaniem mongolsko-tatarskim. W XV w., za Iwana III Srogiego, księstwo moskiewskie zaczęło wychodzić z tej strefy wpływów, ale dopiero Iwan IV Groźny nadał państwu siłę i upowszechnił pewien styl sprawowania i legitymizacji władzy. Wiadomo - był okrutny, trzymał wszystkich za mordę, stworzył opriczninę, prywatną armię terroryzującą kraj, ale naród go pokochał. Kiedy umarł, wszyscy płakali. Zresztą kiedy Stalin umarł, też wszyscy płakali i były to chyba autentyczne emocje - po prostu zrobiło im się dziwnie i pusto. Mam po długich latach kontaktów z Rosjanami poczucie, że rządzą nimi pewne sprzeczne emocje: z jednej strony pragnienie przynależności do zorganizowanej zbiorowości, której ktoś wyznacza cele, a z drugiej pragnienie nieskrępowanej wolności. Żeby ująć rzecz obrazowo: to tak, jakbyśmy zarazem czuli potrzebę posiadania surowego ojca, któremu można się podporządkować i powierzyć mu swoje bezpieczeństwo, i fantazjowali o uwolnieniu się z tych więzów. Ta ostatnia fantazja jest trudna do wyartykułowania. Rosjanie mają problem z mówieniem swoim ojcom, że chcieliby ich opuścić.

W Rosji została tylko propaganda. To sprawia, że nie jesteśmy w stanie przesiać głosów stamtąd dochodzących i dowiedzieć się, kto jest „za”, a kto przeciw. I czy ci, którzy są „za”, popierają dla świętego spokoju, czy z głębokiego przekonania. Ta nasza niewiedza sprawia, że nie wiemy, czy Rosję stać będzie na przeprowadzenie zmiany mentalności analogicznej do tej, jaką udało się dokonać w Niemczech po II wojnie. Czy stać ich będzie na samooczyszczenie się

Podobna sprzeczność dotyczy chyba relacji Rosji z Zachodem, z Polską czy nawet z Ukrainą.
Reklama
Rosjanie mają ewidentny kompleks niższości, ale on powoduje, że robią wszystko, aby zamanifestować wyższość. Albo tę wyższość w sobie utrwalić. Żeby zagłuszyć lęk, że są marni. To jak z tym nieszczęsnym wierszem „Na niepodległość Ukrainy” Josifa Brodskiego, w którym poniża Ukraińców. Tak sobie myślę, że jakby teraz z nim o tym porozmawiać, pewnie by się wstydził. Los jednak sprawił, że umarł dość dawno temu i już go to nie dotyczy; nie dał zresztą tego wiersza do druku. A wracając do wewnętrznie sprzecznej dwoistości Rosjan: oni się wciąż miotają między tym, co by chcieli, a czego niejednokrotnie nie mogą, a tym, jak pragnęliby, żeby ich postrzegano. Wyraźnie to widać na przykładzie stosunków rosyjsko-polskich. Wielu rosyjskich inteligentów mojego pokolenia i trochę starszych - mowa o tych, którzy w Sojuzie przeżyli znaczną część swojego życia - to polonofile. W czasach sowieckich, dopóki się dało, słuchali polskiego radia, czytali polską prasę i oglądali polskie filmy. Słyszałem o tym wiele razy, spędziwszy w Rosji łącznie trochę czasu na różnych stażach i wyjazdach. A jednak nigdy się tam nie zadomowiłem i nigdy naprawdę blisko się z nikim nie zaprzyjaźniłem, bo zawsze po paru głębszych słyszałem: „Ech wy, Polacy, nosa zadzieracie, a my tu dla was kosmos badamy”. Trzeba tu dodać, że Związek Radziecki przejął imperialne wzorce z czasów caratu niemal w całości.
„Polacy, dlaczego jesteście tacy niewdzięczni? Myśmy za was wojnę wygrali!”.
Naturalnie. Mawia się w Rosji: „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica”, żeby nas w pewien sposób zbagatelizować, dać nam do zrozumienia, że imperialne granice bywają płynne i mogą się przesuwać zgodnie z wolą Rosjan, a jednocześnie ustanawia się hucznie obchodzone święto państwowe, Dzień Jedności Narodowej, w dniu wypędzenia Polaków z Moskwy w 1612 r. (4 listopada - red.). Jest to, nie da się ukryć, wielki komplement pod adresem Polski. Ale kiedy powiesz to Rosjaninowi, usłyszysz: „A także w obłasti balieta my wpieredi płaniety wsiej” (także w dziedzinie baletu przewodzimy całej planecie), jak w słynnej kpiarskiej piosence Jurija Wizbora. Ten paradoksalny kompleks wyraża się też generalnie w gwałtownej potrzebie mówienia, że wszystko, co najważniejsze na świecie, wynaleziono w Rosji. Owa presja na demonstrowanie wielkości jest tam nieustająco obecna w kulturze. Jeśli zatem chodzi o samopoczucie Rosjan, Putin okazał się znakomitym psychologiem, a w pewnym sensie również zbawcą.