Liz Truss była najkrócej urzędującym premierem w historii Wielkiej Brytanii. Swoje 45 dni sprawowania funkcji szefowej rządu zawdzięcza Partii Konserwatywnej, która wybrała ją w toku trwającego ponad miesiąc głosowania – najpierw w gronie deputowanych, a następnie wszystkich członków partii. Stopniowo jednak Truss zaczęła tracić zaufanie torysów, a czarę goryczy przelało zamieszanie wokół pakietu obniżek podatków, które stało się początkiem końca jej rządów. Po dymisji szefa resortu finansów Truss była także zmuszona do zdymisjonowania minister spraw wewnętrznych Suelli Braverman. Ostateczny dowód braku poparcia ze strony członków swojej partii była już premier otrzymała wczoraj, kiedy to doszło do głosowania w Izbie Gmin nad wnioskiem Partii Pracy o to, czy aby kwestia pozwolenia na wydobycie gazu łupkowego byłą głosowana przez posłów. W związku z buntem torysów do końca nie było wiadomo, ilu spośród nich zdecyduje się odrzucić wniosek laburzystów. Ostatecznie wniosek upadł, ale Truss dostała wystarczający dowód, że Partia Konserwatywna nie będzie stała za nią murem.
Obietnice, które nie mogły się udać
Wielka Brytania zmaga się obecnie nie tylko z rosnącym długiem, ale zaczyna mieć poważne problemy z jego obsługą. Do tego stopnia poważne, że do akcji wkroczyć musiał Bank Anglii skupując brytyjskie obligacje, ale i jego interwencja może nie wystarczyć, żeby uspokoić sytuację. Rentowność 30-letnich brytyjskich obligacji przekroczyła już w ubiegłym tygodniu 5 proc., a 10-letnich – 4,5 proc.
Poważne perturbacje w brytyjskiej gospodarce wywołała zapowiedź obniżki podatków dla najbogatszych i przedsiębiorców, która miała stanowić jeden z filarów strategii stymulowania wzrostu. Od początku jednak w gronie Partii Konserwatywnej znajdowało się wielu przeciwników tego pomysłu, podkreślając, że w budżecie zabraknie ponad 40 mld funtów. W obliczu reakcji rynków i fatalnych notowań – zarówno wśród Brytyjczyków, jak i w gronie własnej partii, Truss zdymisjonowała w piątek kanclerza skarbu (ministra finansów) Kwasiego Kwartenga, który miał być odpowiedzialny za reformę podatkową. Tekę po nim przejął były konkurent Truss w wyścigu o fotel premiera i były szef MSZ Jeremy Hunt, który zapowiedział podniesienie podatku dochodowego od osób prawnych z 19 proc. do 25 proc. Ma to przynieść około 18 mld funtów do brytyjskiej kasy. To jednak okazało się niewystarczające i choć rynki zareagowały dość optymistycznie, rentowność 10-letnich obligacji spadła na początku tygodnia poniżej 4 proc., to Truss była już na równi pochyłej, jeśli chodzi o poparcie torysów.
Presję na byłej już szefowej brytyjskiego rządu dodatkowo spotęgował prezydent USA Joe Biden, który stwierdził podczas weekendowej wizyty w Oregonie, że zapowiedź obniżenia podatków dla najbogatszych i biznesu była błędem, a brak „rozsądnej polityki w innych państwach” może powstrzymać tak duże zaangażowanie USA w walkę z rosyjską agresją w Ukrainie.
Choć po ogłoszeniu dymisji kurs funta nieco się poprawił, a rentowność obligacji zmalała, to Wielka Brytania stoi w obliczu recesji i niewykluczone, że dojdzie do kolejnych interwencji Banku Anglii, w tym do znacznej podwyżki stóp procentowych, co jeszcze w weekend sugerował prezes Banku Anglii Andrew Bailey, podkreślając podnoszenie presji inflacyjnej przez programy wspierania gospodarstw domowych i przedsiębiorstw mające pomóc Brytyjczykom wobec rosnących cen energii.
Nowy premier do przyszłego piątku
Teraz przed członkami Partii Konserwatywnej powtórka z wakacyjnego konkursu, czyli kolejne głosowanie, które ma rozstrzygnąć, kto zostanie nowym szefem partii i zarazem premierem kraju. Ogłaszając swoją rezygnację Truss zapewniła, że głosowanie wśród torysów zakończy się do następnego piątku, tj. do 28 października. Nie określono jeszcze wciąż szczegółów procesu wyborczego, który w związku z obecną sytuacją będzie musiał zostać przeprowadzony znacznie szybciej niż ten w wyniku którego premierem została Truss. Najpewniej nie wystartuje w nich Jeremy Hunt, który zaledwie trzy dni później – 31 października ma przedstawić nowy plan budżetu na przyszły rok.
W grze są obecnie natomiast m.in. były minister finansów Rishi Sunak oraz była minister obrony, obecnie liderka Izby Gmin Penny Mordaunt, którzy weszli obok Truss do finałowej trójki w poprzednim głosowaniu w Partii Konserwatywnej. Faworytem brytyjskich bukmacherów jest główny kontrkandydat Truss – Sunak. Prawdopodobnie lista kandydatów będzie znacznie większa, a chęć kandydowania zgłosiła już m.in. Kemi Badenoch, posłanka, która nieoczekiwanie dotarła aż do czwartej tury głosowania w poprzednich wyborach.
Niewykluczone jednak, że do wyścigu włączy się Boris Johnson, który ustąpił w obliczu braku poparcia torysów. Obecnie natomiast dużą część członków partii wzywa do jego powrotu, a sam Johnson zapowiedział, że może wystartować w wewnętrznych wyborach torysów.
Rośnie również presja ze strony opozycji, która domaga się przedterminowych wyborów. Wątpliwe jednak, żeby przystali na to członkowie Partii Konserwatywnej, która lawinowo traci poparcie Brytyjczyków. Jeszcze pod koniec roku torysi i Partia Pracy notowali zbliżone poparcie, natomiast dziś większość sondaży daje opozycji przewagę około 30 punktów proc. Torysi mogą bowiem liczyć na 23 proc. poparcie, natomiast laburzyści przebijają już próg 52 proc.