Najbardziej zaskakująca jest fala zaskoczenia, jaka przetoczyła się przez Polskę w ciągu ostatnich godzin. Wprawdzie linia frontu biegnie daleko na wschodzie, jednak Rosja przeprowadzała ataki rakietowe już wiele razy wcześniej na cele tuż po drugiej stronie polsko-ukraińskiej granicy. Nawet rachunek prawdopodobieństwa nakazywał zakładać, iż przypadkowe uderzenia muszą w końcu także dotyczyć terytorium III RP. Niezależnie, czy byłaby to zbłąkana rakieta wystrzelona przez Rosjan, czy też przez broniących swej przestrzenni powietrznej Ukraińców. Wojenny chaos ma to do siebie, że zwykle dotyka krajów sąsiadujących z tymi bezpośrednio uczestniczącymi w konflikcie zbrojnym.

Reklama

Eskalacja

Acz nie zawsze jest to tylko chaos. Przegrywający wojnę mogą chcieć doprowadzić do eskalacji konfliktu, aby tą drogą zyskać jakieś atuty. Najlepszym przykładem takiego działania była desperacka próba skłócenia antyirackiej koalicji podczas I wojny w Zatoce Perskiej. Przed rozpoczęciem wyzwalania Kuwejtu USA zadbały, żeby Izrael nie brał udziału w działaniach zbrojnych, co groziłoby porzuceniem koalicji przez kraje arabskie. Saddam Husajn bardzo na to liczył i dlatego od 17 stycznia 1991 r. Irak ostrzeliwał terytorium Państwa Żydowskiego rakietami Scud. Pierwszy i ostatni raz w swej historii Izrael nie odpowiedział atakami odwetowymi, mimo iż 39 Scudów uderzyło w okolicach Hajfy oraz Tel Awiwu. Premier Icchak Szamir nie uległ wówczas presji opinii publicznej, domagającej się zemsty. Ważniejszy był sojusz ze Stanami Zjednoczonymi oraz strategiczny cel. Stanowiło go pokonanie Iraku, który pod rządami Husajna wyrósł na realne zagrożenie dla Państwa Żydowskiego. Tymczasem najlepszym sposobem by zwyciężyć, okazywało się powstrzymywanie od odwetu.

Reklama
Reklama

Rządzący w Polsce muszą się liczyć z tym, że...

Rządzący w Polsce muszą się liczyć z tym, że w najbliższym czasie może czekać ich zderzenie z podobnymi wyzwaniami. Po pierwsze na Białorusi trwa formowanie rosyjsko-białoruskiej grupy wojsk. Jest rzeczą możliwą, iż w końcu zostanie ona rzucona do boju i to w zachodnich regionach Ukrainy. Ciężkie walki mogą się więc toczyć dosłownie kilka kilometrów od polskiej granicy. Wówczas tragedii podobnych do tej z Przewodowa może wydarzyć się więcej.

Nie należy też zapominać, iż dla Putina zawarcie takiego pokoju z Ukrainą, który nie będzie go kompromitował i groził utratą władzy, staje się coraz mniej możliwe. Każde kolejne zwycięstwo ukraińskiej armii odcina tyranowi możliwość odwrotu bez utraty prestiżu.

Putin może sprowokować ograniczone starcie z NATO

Co innego pokój po otwartym, acz ograniczonym starciu z siłami NATO. Wówczas miałby on zupełnie inną wagę. Jednak, aby móc do niego dążyć Kreml musi najpierw takowe starcie sprowokować. Polska wręcz idealnie nadaje się do rozegrania powyższego scenariusza. Prezentuje się on bardzo czarno, lecz w dzisiejszych czasach obowiązkiem rządzących jest działać tak, jakby ów „czarny scenariusz” miał się wkrótce wydarzyć.

Jak do tej pory III RP nieustannie sprzyjało to wielkie szczęście, iż najniebezpieczniejsze kryzysy wybuchały z dala od jej granic. Po czym nadciągały na tyle powoli, by można było się oswoić z myślą, iż nadchodzą. A następnie spróbować się na kolejny kryzys przygotować. Tak działo się w 2008 r. po krachu giełdowym w USA i upadku Lehman Brothers. Nie inaczej w 2014 r., gdy Ukraińcy obalili prezydenta Wiktora Janukowycza, a w odpowiedzi Rosja anektowała Krym i wznieciła wojnę w Donbasie. Również z początkiem 2020 r. epidemia SARS-CoV-2 nadciągała do Kraju nad Wisłą bardzo powoli. Woląc uderzyć z całą siłą najpierw we Włoszech oraz Hiszpanii.

To dzwonek alarmowy

Różnie to bywało w III RP z przygotowaniami do nieuchronnie zbliżającego się zagrożenia. Jednak czas, jaki dawał nam los, za każdym razem okazywał się bezcenny. Dokładnie tak samo dzieje się dziś. Rakieta, która eksplodowała w Przewodowie, to donośny dzwonek alarmowy. Powinien on uświadomić wszystkim kilka rzeczy. Po pierwsze mieszkańcy całego, wschodniego pogranicza III RP nie mogą być pozostawieni sami sobie. To, że systemy obrony przeciwlotniczej NATO oraz wojska sojuszu dadzą mi pełną gwarancję spokojnego życia jest mrzonką. Państwo polskie musi więc zakładać realność „czarnego scenariusza”, iż życie obywateli znajdzie się w niebezpieczeństwie. To wymusza trzy podstawowe rzeczy. Mianowicie: tworzenie systemu szybkiego ich ostrzegania, możliwości ukrycia się w bezpiecznych miejscach (schrony) i wreszcie w razie konieczności - masowej ewakuacji w głąb kraju.

Wszystko to stanowi podstawowe zadania, jakie zawsze bierze na siebie aparat państwa. Nie wiemy, co przyniosą nam najbliższe miesiące, lecz na pewno końca wojny nadal nie widać. Państwo musi wiec w powyższy sposób zatroszczyć się o swych obywateli wzdłuż całej ściany wschodniej. Te narzędzia mogą nigdy nie zostać użyte, ale w razie „czarnego scenariusza” ich braku będziemy gorzko żałować.