Nie ma wątpliwości, że za czasów szefowania Władysława Stasiaka BBN poruszało się precyzyjnie według kursu wyznaczonego przez PiS. Z wielką dowolnością, graniczącą nawet z nieodpowiedzialnością w stosunku do obronności państwa, recenzowano w BBN działania rządu PO - PSL, zwłaszcza resortu obrony narodowej.
Już do historycznych należy pytanie o rzeczywistą rolę odgrywaną przez Władysława Stasiaka w kierowaniu BBN. Powtarzana jest opinia, że był niesamodzielnym szefem biura i podobno wcale nie cieszył się, że BBN zostało sprowadzone do roli przyczółka, z którego wyprowadzano ideologiczne ataki na MON. Podobno też Stasiak do pokrzykiwania na MON często bywał popychany, gdyż awanturnictwo nie leży w zrównoważonej naturze tego doświadczonego polityka. I wreszcie, znowu podobno, niejednokrotnie potrafił jednak przeciwstawić się pewnym zaczepnym działaniom planowanym w BBN przeciwko wojsku. Ale to tylko podobno. Na pewno Stasiak dawał się porywać do walki z MON i poniósł w niej osobistą porażkę. Mimo podejmowanych prób nie zdołał dowieść, że profesjonalizacja armii jest niewłaściwie przygotowana. Wyjątkowo bolesna dla Stasiaka musiała być kompromitująca pomyłka w sprawie zainteresowania młodych ludzi służbą w zawodowym wojsku. Być może kosztowała ona Stasiaka utratę stanowiska szefa BBN, którego rychłe objęcie przez Aleksandra Szczygłę od dawna zapowiadały media.
Dla wielu obserwatorów było zupełnie oczywiste, że to Szczygło jest faktycznym przywódcą olbrzymiej, nie wiadomo czym się zajmującej armii pracowników BBN. Zresztą już wcześniej mówiono, że formalny szef biura Władysław Stasiak nie jest w pełni suwerenny także w swoich wypowiedziach, a gdy zabierał głos w sprawach armii, tak naprawdę słuchaliśmy Szczygły. Dziś nie ma już żadnych wątpliwości, kto rządzi BBN - Aleksander Szczygło, niekwestionowany autorytet awansowanych przez siebie osób.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że sensem istnienia BBN kierowanego przez pana Szczygłę stanie się budowanie i podtrzymanie napięcia wokół spraw obronności oraz nieustanne krytykowanie MON. Pretekst znajdzie się zawsze, gdyż reforma armii nabiera rozpędu, a najtrudniejsze zmiany w wojsku dopiero nadchodzą. Wydaje się, że minister obrony narodowej Bogdan Klich przyjął twardą postawę wobec BBN i nie odstąpi od swojej oceny, że wystarczy nam 120-tysięczna, świetnie zorganizowana, uzbrojona i wyszkolona armia. Jeżeli minister Klich konsekwentnie będzie zmierzał w kierunku unowocześniania armii, z pewnością drogi MON i BBN niejednokrotnie gwałtownie się przetną. Za czasów Stasiaka BBN w odpowiedzi na opracowywane miesiącami i poprzedzone czasochłonnymi analizami propozycje i decyzje MON nazajutrz rano ogłaszało światu, że są one oczywiście złe. Pod Szczygłą w kwestii współpracy MON-BBN może być tylko gorzej. Dokumenty resortu obrony z zasady będą krytykowane w tej samej sekundzie.
BBN wraz z zamianą Stasiaka na Szczygłę z pewnością otrzymało bardzo silne przywództwo. Szczygło zdołał zgromadzić wokół siebie grono generałów i oficerów pielgrzymujących do BBN. Wyróżniają się oni niezwykłą lojalnością wobec swego byłego ministra, wręcz patologiczną w stosunku do noszonych przez siebie żołnierskich mundurów. Jest to smutna konsekwencja realizowanej w MON strategii Aleksandra Szczygły polegającej na wznoszeniu murów podziałów w armii. Niektóre z tych murów mogą być istotną przeszkodą w budowaniu nowoczesnej armii.
Należy się spodziewać, że wkrótce harcownicy Szczygły przystąpią do testowania możliwości oddziaływania na obronność - dowolnie interpretując obszar prezydenckich kompetencji. Wcześniej prezydenccy urzędnicy mocno zaangażowali się w sondowanie siły swojego wpływu na kreowanie polityki zagranicznej, co się skończyło fatalnie, ale dało armii chwilę oddechu na wykonanie dobrej roboty przy profesjonalizacji armii. Wielką bitwę o nowoczesną polską armię zdecydowanie wygrywa MON.