Spór ludowców z Władysławem Frasyniukiem pokazuje, jak wciąganie historii do polityki źle służy jej samej, jak nietrafione jest poszukiwanie w niej argumentów w bieżącym sporze politycznym. Obie strony przerzucają się stereotypami i odwołują do wygodnych dla siebie zachowań. Gdy spojrzymy na polską flagę, to widzimy, że jest ona biało-czerwona. Jeśli jednak ktoś chce widzieć tylko jedną jej stronę, to będzie ona albo biała, albo czerwona. W sporze tym obie strony jednocześnie mają rację, jak i racji tej nie mają.

Reklama

Dla historyka nie ma wątpliwości, że chłop polski dopiero stopniowo dorastał do myślenia o niepodległości i identyfikacji z własnym państwem. Przez znaczną część wieku XIX przytłaczająca większość chłopów funkcjonowała poza wspólnotą narodową i dopiero wykształcała w sobie poczucie przynależności do narodu. Trudno ich zresztą obwiniać o to, że przez wieki tkwili na samym dole drabiny społecznej. Przecież tak dramatycznie opisane przez Żeromskiego sceny - co najmniej - chłopskiej obojętności wobec powstania styczniowego, nie były wyrazem jego literackiej wyobraźni. Ostatnie dwa stulecia to jednak postępujący proces uobywatelniania chłopów, przepajania ich uczuciami narodowymi i angażowania w walkę o niepodległość.

Jednak gdy pod uwagę weźmiemy zachowanie chłopów w wieku XX, to takie sądy są oczywiście niesprawiedliwe. Fałszywym jest również zarzut, że polska wieś nie angażowała się w opór przeciwko władzy komunistycznej. Były tam obecne różne postawy. Rację ma Władysław Frasyniuk, wypominając ludowcom ZSL i jego wasalną pozycję wobec PZPR. Z drugiej strony można wskazać wiele zachowań, które w jednoznaczny sposób pokazują wielki opór chłopów i wsi wobec komunizmu. Dlatego myślę, że Władysław Frasyniuk, którego cenie i szanuje, dokonał w tym przypadku krzywdzącej dla polskiej wsi generalizacji. Z drugiej strony działacze PSL idealizują przeszłość polskiej wsi i ich oceny są podyktowane interesem politycznym.