Walka z korupcją, każdym, najdrobniejszym nawet jej przejawem jest nie tylko obowiązkiem rządu, wszelkich agend publicznych, ale i ludu całego. Dlatego pochwalić należy szczególnie tych, którzy w walce tej urabiają sobie ręce po łokcie, ale z przodownictwa pracy nie rezygnują.
Oto władze publicznego radia, a w zasadzie jednoosobowo Wijas Robert, prezes z nadania Samoobrony, ale już moszczący sobie miejsce w nowym rozdaniu, wykryły groźnego przestępcę. Krzysztof Skowroński, korzystając z tego, że słuchacze zachwycali się „Trójką”, chachmęcił tam na całego, dlatego wylano go z roboty jak najbardziej słusznie. Ze dwa miesiące władze radia z zawsze do usług Agnieszką Ku z pewnej gazety szukali na wylanego już Skowrońskiego haków i w końcu znaleźli. Bałagan w papierach miał. W sensie na biurku i w sensie w księgach. To, że za to ostatnie odpowiada w radiu zupełnie kto inny, nie ma znaczenia. Jest sezon na Skowrońskiego, trzeba go ustrzelić, więc Wijas strzela, a Kublik kule nosi.
Zarzuty są tak dęte, że aż urocze. Na przykład reporterom jadącym w afrykański busz lub południowoamerykańską dżunglę nie pokrywano kosztów delegacji, ale wypłacano honoraria. To, że jest to niekorzystne akurat dla dziennikarzy (od tych honorariów muszą zapłacić podatek!), nikogo nie interesuje. Kwitów na taksówkę czy hotel brakuje! Każdy, kto choć raz był w Afryce, wie, co to za nonsens. Który z tamtejszych taksówkarzy czy hotelarzy daje rachunki? A nawet gdyby dał, to już ja widzę panią księgową z radia, jak przelicza zambijskie kwacha (czytaj: kłacza) czy paragwajskie guarani na złotówki! Ciekawe, według jakiego kursu?
Jeszcze przed ostatnią wojną byłem w Iraku razem z zaprzyjaźnionym kanadyjskim dziennikarzem. Zdumiał mnie, biorąc raz rachunek. Opiewał on na 700 dinarów (jakąś złotówkę). Finn wziął go na pamiątkę. Księgowa z jego gazety wierzyła mu bowiem na słowo, że tyle wydał, i nie żądała pokwitowań. „Skoro wierzycie w moje korespondencje, to chyba wierzycie w moją prawdomówność” – rozbrajał jej wątpliwości. Cóż, widać nie pracował dla Polskiego Radia.
Ale zostawmy preteksty. Ciekawe, że napady radiowej skrupulatności nie idą w parze z jakimś ogólnonarodowym wzmożeniem w sprawie walki z korupcją. Przecież akurat teraz minister do zwalczania korupcji uznała, że ewentualne przewiny Janusza Palikota, czyli nielegalne finansowanie własnej kampanii, są niczym przejście na czerwonym świetle. I nie będziemy się wygłupiać z wyciąganiem konsekwencji.
No tak, ale przestępstwa Skowrońskiego są dużo poważniejsze. Na szczęście jednak zbrodniarz Skowroński będzie mógł uczciwym ludziom spojrzeć w oczy. W przeciwieństwie do Wijasa.