Żona dostała zaproszenie. Na wykład. Nieznany bliżej mędrzec obiecywał, że wyjaśni, czy Róża Luksemburg miała rację, skąd się wziął kryzys światowy, oraz opowie o imperialistycznych praktykach rzeźników z Izraela. Nie skorzystała, niestety, z szansy posłuchania owego omnibusa, ale mnie dopadły wątpliwości.
Skąd w europejskiej lewicy ta nienawiść do Izraela, nienawiść tak potężna, że trącąca o regularny antysemityzm? Najprostszym – co tylko czasem oznacza, że najprawdziwszym – wytłumaczeniem jest to, że Izrael jest popierany przez USA, a zwłaszcza przez neokonserwatystów, a jak wiadomo każdy przyjaciel Ameryki jest z miejsca co najmniej półzbrodniarzem. Tak samo zresztą, jak każdy wróg USA jest fajnym gościem – zgodnie z tą zasadą Francuzi przez lata byli zakochani w Saddamie Husajnie. Nienawiść do Ameryki jest bowiem tak potężna, że wielu lewakom znakomicie porządkuje świat. Teraz co prawda kompas ów może zacząć się psuć, bo na czele USA stanęła najnowsza ikona lewicy, ale pewnie prędzej ikona zostanie oskarżona o zdradę, niż europejska lewica zmieni obraz świata.
Powie ktoś, że to wcale nie niechęć do Izraela, ale tradycyjne dla lewicy współczucie dla ofiar. Nikt przecież nie może popierać zabijania cywili, patrzeć bez przerażenia na ciała dzieci i ich matek ginących pod ostrzałem izraelskich kul. To prawda, ale owo lewicowe współczucie jest w takim razie cokolwiek jednostronne, bo nie obejmuje wysadzonych w powietrze w autobusie dzieci i kobiet żydowskich, nie obejmuje ofiar codziennie wystrzeliwanych z Gazy w kierunku cywili rakiet.
Tak, rację mają lewacy, sytuacja Palestyńczyków jest nie do pozazdroszczenia. Mówiąc wprost, mają kompletnie przerąbane. Kto chciałby się przekonać, polecam mu wycieczkę do Hebronu w Autonomii Palestyńskiej. Bez pracy, wykształcenia, nadziei. Koszmar.
Tyle że, o czym mało kto chce pamiętać, Żydzi byli kiedyś w sytuacji jeszcze gorszej, nieprawdaż? Postawili jednak na edukację, mają znakomite szkoły, świetne uniwersytety i wielowiekową tradycję inwestowania w wykształcenie dzieci. A co mają Palestyńczycy? Sojuszników. Ale „chroń nas panie Boże od przyjaciół, z wrogami poradzimy sobie sami”. Hamas chętnie bowiem wykształci nienawidzących wszystkiego fanatyków islamskich, uzbroi ich i rzuci do walki. W końcu zginąć w dżihadzie, to narodzić się dla nieba.
A lewacy? Oni mają dla Palestyńczyków wiele kapitalnych recept rodem z pism Róży Luksemburg, skądinąd Semitki, ale nie Arabki. A i pomóc mogą. Wszak niedawno to włoscy aktywiści zaproponowali, by w ramach wspierania Palestyny nie kupować w Rzymie u Żydów. Zaiste, wielka to ulga dla Hebronu. Ale pal licho Palestynę, liczy się idea.