Na początku X kadencji Sejmu w pracy z dziećmi pojawiła się posłanka Aleksandra Gajewska, zaś niedawno - sam marszałek Szymon Hołownia. To wyraźny znak, że w sejmowych ławach zasiadają kolejne pokolenia, które mają inne podejście do rodzicielstwa i opieki nad dzieckiem. Zarówno posłowie, jak i posłanki wiedzą, że rola rodzica to często trudna żonglerka między opieką nad dzieckiem a własnymi obowiązkami zawodowymi obojga rodziców.
Klubik dziecięcy w sejmie to dobry pomysł?
Sama idea wprowadzania punktów opieki w miejscu pracy, czy to w formie klubiku malucha, czy przedszkola przyzakładowego, jest pomysłem stosowanym przez pracodawców w Polsce - i jeżeli mamy Sejm traktować jako miejsce pracy, a przecież nim jest, to oczywiście czemu nie. Takie rozwiązanie na pewno zwiększy dostępność i możliwość udziału w obradach sejmu i posiedzeniach komisji kobietom. Zdecydowanie zatem możemy traktować to działanie jako zwiększające równość, bo niestety to nadal kobiety pełnią głównie tę funkcję opiekuńczą – mówi Agnieszka Krzyżak-Pitura, prezeska Fundacji Rodzic w mieście. – Niestandardowe godziny pracy posłanek i posłów powodują też to, że rodzice małych dzieci nie mogą korzystać z dostępu do tych instytucjonalnych form opieki, bo pracują one w bardziej standardowych godzinach. Jeżeli zatem powstanie takie miejsce, które zapewni opiekę w niestandardowych godzinach, to na pewno zwiększy to udział w pracach posłanek, które nie będą musiały się martwić o zapewnienie opieki dzieciom.
Agnieszka Krzyżak-Pitura podkreśla również, że ogromnym plusem takiego miejsca byłaby jego bliskość do miejsca pracy rodziców. Ułatwi to logistykę i skróci czas rozłąki dziecka z rodzicem, bo wykluczy długi czas dojazdu, żeby odebrać dziecko spod czyjejś opieki. Prezeska Fundacji Rodzic w mieście zauważa również, że miejsc, w których taka niestandardowa opieka jest potrzebna, jest więcej.
- Miejsc pracy, które mają nietypowe godziny pracy, jest wiele. To są wszystkie miejsca dodatkowej edukacji, psycholożki, kosmetolożki, fryzjerki, wszystkie zawody najczęściej wykonywane przez kobiety. Nie mogą korzystać z pomocy instytucjonalnej, bo one nie pracują w takich godzinach. I myślę, że ta zapowiedź marszałka Hołowni może być dobrym przyczynkiem do dyskusji, że jest cała grupa społeczna, która potrzebuje takiej pomocy, bo ich godziny pracy wykraczają poza godziny pracy placówek opiekuńczych.
Kamyczek, który ruszy lawinę kolejnych zmian
Powstanie klubiku dla dzieci w Sejmie mogłoby być początkiem kolejnych zmian i ułatwień, których potrzebują współcześni rodzice. Agnieszka Krzyżak-Pitura zwraca szczególną uwagę nie tylko na dostępność miejsc opieki dla dzieci, ale ich strukturę. – To, na co zwracamy od kilku lat uwagę, to jest to, jaka forma opieki dla dzieci jest finansowana. Bo to, że ilość dostępnych miejsc jest zwiększona, to się zgadzamy, rzeczywiście wszystkie umowy koalicyjne zwracają uwagę na zwiększenie dostępności żłobkowej i przedszkolnej. Widzimy, że władza widzi tę potrzebę i problem - mówi prezeska.
- Natomiast niekoniecznie trzeba iść w finansowanie dużych placówek opiekuńczych. Standardem w Polsce jest to, że buduje się placówki na kilkaset dzieci. To są bardzo wielonakładowe miejsca. Budowa trwa długo, jest kosztowna, potrzebny jest duży grunt. A jednocześnie powoduje to usztywnienie ram, w jakich godzinach dzieci tam przebywają. Natomiast takie formy, jak kluby dziecięce czy dzienny opiekun, które też są finansowane z państwa, ale nie są promowane, są bardziej elastyczne,przez co bardziej odpowiadają na potrzeby rodziców. Mają mniejsze wymogi lokalowe, godziny pracy mogą być dostosowywane do potrzeb rodziców. Ta opieka dla maluszków jest też bardziej zindywidualizowana, a przede wszystkim te punkty mogą być rozsiane tam, gdzie jest potrzeba - kwituje ekspertka.