Na placu Piłsudskiego w Warszawie, gdzie znajdują się pomniki: Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 r. oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w każdy 10. dzień miesiąca odbywają się obchody upamiętniające ofiary katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem.
Dwie wrogie sobie grupy
W tzw. miesięcznicach regularnie uczestniczą dwie wrogie sobie grupy: członkowie i sympatycy Prawa i Sprawiedliwości oraz byli członkowie Lotnej Brygady Opozycji i aktywiści polityczni przeciwni obozowi prawicy, którzy postulują wyburzenie pomnika i propagują teorię, że to Lech Kaczyński przyczynił się do katastrofy.
Odebranie powagi Kaczyńskiemu
Obie grupy jawią się jako awanturnicze, co nie sprzyja budowaniu pozytywnego wizerunku żadnej z nich – powiedział PAP prof. Raciborski. Również bezpośrednie zaangażowanie prezesa partii w szarpaniny i awantury przed pomnikiem profesor wskazał jako potencjalne zagrożenie dla formacji. Bezpośrednie uwikłanie prezesa Kaczyńskiego w te sytuacje odbierze mu powagę męża stanu i lidera politycznego – ocenił.
Według Raciborskiego "obchody miesięcznic smoleńskich to instytucjonalizacja kultu, która pozwala PiS na podtrzymywanie rdzeniowej ideologii i mobilizację twardego elektoratu". To pokazuje ciągłość formacji i przenosi problem katastrofy w sferę sacrum, uświęcając jej rodowód – tłumaczył socjolog.
Rosnący sprzeciw zwolenników PiS
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił, że te praktyki wynikają z potrzeby potwierdzenia siły formacji. Jednak, jak zauważył, nawet wśród zwolenników PiS narasta przekonanie, że miesięcznice są jałowe i tylko wywołują konflikty. Dla miękkich zwolenników, którzy nie wierzą w "mit smoleński", te praktyki nie budują związku z partią – powiedział socjolog.
W ocenie Raciborskiego, jeżeli również w kierownictwie PiS pojawi się przekonanie, że miesięcznice nie przynoszą wyborczych korzyści, może zacząć się ich stopniowy zanik. Na razie nie ma jednak podstaw do takiego przekonania, notowania PiS są wysokie, mimo że partia przegrała wybory i nie może już korzystać z wielu wcześniej dostępnych narzędzi do pozyskiwania elektoratu – zaznaczył.
Sposób na poprawę wizerunku PiS
Raciborski ocenił jednak, że intensyfikacja polityki tożsamościowej może z czasem ustąpić miejsca bardziej pragmatycznym strategiom, zwłaszcza w kontekście wyborów prezydenckich. Partia może zmienić formę upamiętnienia na bardziej stonowaną, jak msze czy ceremonie na cmentarzach. To mogłoby pomóc w poprawie wizerunku – wskazał.
Profesor podkreślił, że przyszły kandydat PiS na prezydenta z powodów wizerunkowych nie może sobie pozwolić na udział w "awanturach i pyskówkach". Zwrócił również uwagę na wewnętrzne przesilenia w partii, które mogą wpływać na obecną formę miesięcznic. Możliwe, że wynika ona z testowania lojalności i potrzeby integracji środowiska – powiedział. Gdy kierownictwo się ukonstytuuje, znaczenie miesięcznic może zmaleć – dodał.
Socjolog wskazał na niebezpieczeństwo dla partii związane z atmosferą awantury, jaką tworzą interwencje kontrmanifestujących. Atmosfera konfliktu oraz przypominanie przez nich teorii o Lechu Kaczyńskim jako sprawcy katastrofy może zaszkodzić wizerunkowi PiS – ocenił. Dodał, że obecna sytuacja, w której obie strony konfliktu mają równy status w przestrzeni publicznej, także jest dla ugrupowania niekorzystna.
Raciborski zauważył, że grupy kontrmanifestujące nie muszą liczyć się z oceną wyborców, a na ich obecności nie traci również koalicja rządząca. Jako że nie ma wśród nich działaczy politycznych związanych z rządem, łatwo będzie przedstawiać manifestujących jako radykalną, autonomiczną grupę oburzonych obywateli o charakterze po trosze happeningowym – stwierdził. Prognozował również, że po ewentualnych incydentach na miesięcznicy mogą paść ze strony koalicji krytyczne słowa wymierzone w obydwie manifestujące frakcje, "jednak przedstawiające polityków PiS jako prowokatorów".
Przepychanek i wzajemnych oskarżeń nie brakowało dla przykładu na ostatniej, wrześniowej miesięcznicy. Policja oddzieliła strony kordonem. Wśród polityków poza Kaczyńskim byli też m.in. szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, b. szef MEN Przemysław Czarnek oraz posłowie - Zbigniew Bogucki, Anna Krupka, Janusz Kowalski i Antoni Macierewicz. Przed pomnikiem grupa kontrmanifestantów złożyła wieniec opatrzony napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski".
Kaczyński o "ubekach" i "lumpenproletariacie"
Prezes Kaczyński powiedział na miejscu, że wieniec ten "wpisuje się w propagandę Putina i w drastyczny sposób obraża Lecha Kaczyńskiego". To wszystko robią ludzie, którzy są byłymi ubekami, są lumpenproletariatem - ocenił.
Podczas innej z miesięcznic Kaczyński miał zniszczyć tabliczkę na takim wieńcu - sprawą zajmowały się policja i prokuratura.
10 września posłowie PiS - jak mówili - "stali na warcie" przy pomniku do nocy, zmieniając się co parę godzin. Przemysław Czarnek powiedział PAP, że te praktyki będą kontynuowane przez partię "do osiągnięcia celu, którym jest zwycięstwo". Kontrmanifestanci natomiast zapowiedzieli, że ich sprzeciw skończy się dopiero, gdy "najbardziej znana samowola budowlana zniknie z placu Piłsudskiego".
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.