"Polityczne centrum, podkopane przez siły nacjonalistyczne sprzymierzone z prezydentem Trumpem, ostatecznie się utrzymało. Ale tylko ledwo" – napisał dziennik, podsumowując wyniki głosowań w Polsce i Rumunii.

Trend wskazujący na turbulencje w przyszłości

Autor stwierdził jednak, że choć wybory "powstrzymały lub przynajmniej spowolniły" pochód prawicy, którego obawiali się liberałowie, to pokazały jednocześnie oznaki niezadowolenia wyborców z partii głównego nurtu i że jest to "trend, który prawdopodobnie wywoła w przyszłości turbulencje, gdy stare i przewidywalne lojalności zanikną".

Reklama

Wsparcie Nawrockiego przez "innego trumpistę" Simiona

Komentując wygraną przez niezależnego burmistrza Bukaresztu Nicusora Dana, dziennik podkreśla, że nie był on związany z żadną z głównych partii, uważanych za skorumpowane, zaś jego oponent George Simion, to "inny outsider, zatwardziały nacjonalista, który sprzymierzył się z Trumpem". Gazeta zauważa, że choć Simion początkowo – podobnie jak Trump – mówił o fałszerstwach wyborczych, to ostatecznie porzucił te narrację i uznał porażkę.

"NYT" przypomina też, że Simion wspierał w kampanii Karola Nawrockiego, który również przedstawia się jako "część niepowstrzymanego globalnego ruchu" i który otrzymał aprobatę Trumpa podczas wizyty w Białym Domu. "Tusk i inni członkowie jego rządu nie zostali jeszcze przyjęci przez Trumpa" – czytamy.

Reklama

"Szokujący" wynik "zadziornego antysemity" Brauna

Dziennik ocenia, że zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze "jest dalekie od pewnego", wskazując na to, że kandydaci prawicy – w tym "zadziorny antysemita" Grzegorz Braun, którego wynik był "szokiem" – zdobyli drugie, trzecie i czwarte miejsce, otrzymując ponad połowę głosów. Jednocześnie, cytując politologa Antoniego Dudka, "NYT" zwraca uwagę na to że niedzielny wynik był najgorszym w historii dla obu największych partii w Polsce.

Na Grzegorza Brauna w niedzielę głosowało ponad 1,24 mln osób (6,34 proc.). Był to czwarty wynik spośród 13 kandydatów.

Wynik Grzegorza Brauna jest szokująco wysoki. To człowiek ciężko pracujący od wielu lat na swoją rozpoznawalność i niepozbawiony talentu do publicznych występów. Natomiast treść poglądów, które sprawiły, że wylądował na czwartym miejscu, jest poruszająca. To kombinacja ksenofobii, lęków i szalonego poziomu nacjonalizmu – ocenił w rozmowie z PAP prof. Adam Leszczyński, dyrektor Instytutu Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza.

Jego zdaniem, w ślad za poglądami prezentowanymi przez Grzegorza Brauna może się wyłonić wizja ładu konserwatywnego, ładu patriarchalnego, religijnego, zamkniętego na wpływy świata, w której przykładowo nie ma miejsca dla Ukraińców. Jak ocenił profesor, u prawicowego polityka retoryka antyukraińska jest ważniejsza społecznie niż przykładowo antyżydowska. Ona aktualnie lepiej rezonuje – zauważył.

Według prof. Leszczyńskiego, dobry wynik Brauna może oznaczać przesunięcie debaty w Polsce na prawo. Zwrócił uwagę, że PiS, zabiegające o poparcie Brauna lub też o jego marginalizację, może przejąć przynajmniej w części ten rodzaj retoryki. Nie chodzi tu o samą osobę Grzegorza Brauna i jego poglądy, tylko o to, że PiS, które nigdy nie chciało mieć konkurencji po prawej stronie, uzna, iż musi się przesunąć w tę stronę – podkreślił.

Na pytanie, kim jest wyborca Grzegorza Brauna, profesor odpowiedział, że 1,2 mln głosów oznacza, iż jest to kombinacja różnych elektoratów: trzonem jest wyborca radykalnie konserwatywno-religijny i nacjonalistyczny. Zdaniem prof. Leszczyńskiego, należałoby zbadać, na kogo ten wyborca głosował wcześniej, choć – jak mówił – intuicja podpowiada mu, że w jakiejś mierze był to elektorat PiS, który później poczuł się rozczarowany rządami tej partii.

Grzegorz Braun podczas wieczoru wyborczego w swoim sztabie mówił, że "mainstreamowe media", stosowały wobec niego "brutalną, bezwzględną kampanię przemilczenia i przekłamania".

Prof. Leszczyński na pytanie, jak zatem Braun zdołał dotrzeć ze swoim projektem politycznym do elektoratu, powiedział, że polityk pracował na to wiele lat. Opracował taką technikę spotkań z wyborcami, które go wzmacniały. Po drugie, sukces tego typu kandydatów jest możliwy także w sytuacji obejścia mediów tradycyjnych. Docieramy bezpośrednio do wyborców przez TikToka, przez media społecznościowe, przez przesłania na YouTube – powiedział.

Zdaniem naukowca, zasięgi i wpływ mediów tradycyjnych, jak telewizja czy radio, nie mówiąc już o prasie, wyraźnie maleje, a one wcześniej tego rodzaju poglądy "filtrowały".

Możemy się zastanawiać, czy "filtrowały" je słusznie, czy nie, czy to jest demokratyczne, czy nie. Media społecznościowe – przeciwnie wzmacniają poglądy skrajne i polaryzujące. Grzegorz Braun jest człowiekiem inteligentnym i z tego skorzystał, na nieszczęście dla demokracji w Polsce – stwierdził prof. Leszczyński.

Na pytanie, czy Braun zdoła przekuć sukces w wyborach prezydenckich w większą reprezentację parlamentarną, odpowiedział, że przede wszystkim należałoby zbadać, na ile ten elektorat jest przywiązany do lidera; czy jest tak stabilny, jak wyborcy Jarosława Kaczyńskiego.

Myślę, że to nie jest jeszcze stabilny elektorat, gdyż tego rodzaju poparcie buduje się przez dekady. Natomiast wydaje mi się, że główny wpływ na demokrację będzie miało nawet nie to, że wprowadzi jakichś posłów. Główne znaczenie ma to, że jego obecność normalizuje pewne poglądy w przestrzeni publicznej i pokazuje, że w jakimś sensie (…) można je mieć. Uważam to za skrajnie niebezpieczne – powiedział profesor.