Kompromisy, odkładane w czasie decyzje, mgliste obietnice, sprzeczne sygnały – wszystko byle unikać napięć i konsekwencji swoich decyzji. Reforma administracji publicznej, w której urzędnicy nie tracą pracy, prywatyzacja bez utraty przez państwo kontroli nad spółkami, plan dla przedsiębiorczości bez słuchania przedsiębiorców, nieskończona reforma emerytalna, nieskończone drogi, koleje, służba zdrowia – wszystko ma być, kiedyś będzie – ufajcie nam. I plan działał. Twardy elektorat trwał, dziennikarze czekali, eksperci ufali.
Dziś trudno wskazać, kiedy misterna układanka zaczęła się sypać. Czy był to dzień, gdy przemówił Leszek Balcerowicz, ekspert ekspertów, czy ten, gdy najbardziej przyjazne gazety i komentatorzy zaczęli wieszać psy na socjalistycznych rozwiązaniach prawicowego rządu, czy dzień, kiedy po raz pierwszy zaczęły spadać notowania Tuska. A może stało się to dopiero wczoraj.
Dzień, jakich wiele widzieliśmy w Sejmie przy okazji rozpadu poprzednich formacji politycznych. Po korytarzach zaczyna krążyć wieść o tajnym raporcie. Premier zwołuje nagłe spotkania. Gadatliwi jeszcze kilka godzin wcześniej ludzie służb wyłączają telefony. Dziennikarze pytają o raport, o którym słyszeli od posłów, którym z kolei powiedzieli coś ludzie z wywiadu, a posłowie przed kamerami mówią, że chcą wiedzieć o tym, o co pytają dziennikarze. Czy wicepremier Pawlak działał na rzecz interesów energetycznych Rosji?
Plotka goni plotkę i pewnie kilka następnych dni zejdzie nam na jej rozszyfrowywaniu i zastanawianiu się, kto kogo tak naprawdę usiłuje zniszczyć. Tusk Schetynę czy Schetyna Tuska? Ale ani to pierwszy taki kryzys, ani powody nie są różne od tych poprzednich. Ot, wyczerpała się formuła rządów tymczasowych rozwiązań, życia ze wszystkimi w zgodzie. Odkładane reformy i rosnącą dziurę budżetową zaczęto łatać sztucznymi przesunięciami pieniędzy z OFE, na gwałt podnoszonym VAT-em, rezygnując z inwestycji, co natychmiast otworzyło nowe linie frontu. Z biznesem, z funduszami, z giełdą i z tym twardym elektoratem – z ekspertami, zaprzyjaźnionymi mediami.
Reklama
To oczywiście zbieżność dat, ale dokładnie 30 lat temu Ronald Reagan rozpoczął konflikt z kontrolerami lotów. „Czy nie boi się pan paraliżu kraju, podejmując tak bezkompromisowe decyzje” (chodziło o strukturę płac)? – zapytał go Walter Cronkite. „Nie, bardziej boję się tych, którzy wybrali mnie za to, że składałem im twarde obietnice” – odpowiedział. Ronald Reagan rządził dwie kadencje.
Reklama