Zapowiada się niezwykła koalicja. W walce o pieniądze dla bezrobotnych swoje siły chcą połączyć minister Michał Boni i szefowa resortu pracy Jolanta Fedak. Dotychczasowi wrogowie, których podzielił spór o OFE, będą się domagać, aby w 2012 roku więcej środków z Funduszu Pracy trafiło na aktywizację bezrobotnych. Cel szczytny. Najpierw trzeba jednak przeanalizować, czy nie marnujemy tych pieniędzy i jak wydajemy ogromne kwoty z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.
W ubiegłym roku FP wydał na aktywizację bezrobotnych ponad 7 mld zł. W tym roku ma na ten cel niewiele ponad 3 mld zł. – To spowoduje wzrost liczby osób długotrwale bezrobotnych – uważa Michał Boni. Nie bez racji. Za pieniądze z funduszu organizowane są roboty publiczne czy prace interwencyjne, które często są jedynym sposobem na aktywizację zawodową osób niemal trwale wykluczonych z rynku pracy. Co więcej, z FP są też finansowane dotacje na biznes czy szkolenia. To skuteczne instrumenty rynku pracy.
Jednak pieniądze z FP są też często wydawane źle. Szkoli się z obsługi komputera pracowników budowy albo zatrudnionych przy taśmie fabrycznej, dotacje na biznes są przyznawane osobom, które i tak firmę by założyły. Co więcej, FP, w którym od kliku lat są nadwyżki, służy do zatykania budżetowych dziur. Mimo sprzeciwów pracodawców pieniądze z funduszu finansują staże dla lekarzy, pielęgniarek i położnych oraz dezaktywizujące zasiłki i świadczenia przedemerytalne. Fundusz wydaje na to prawie 3 mld zł.
Zanim rząd podejmie decyzję o większych wydatkach, FP powinien też dokładnie przyjrzeć się, gdzie trafiają pieniądze z unijnego PO KL. To góra pieniędzy – w latach 2007 – 2013 mamy do dyspozycji prawie 50 mld zł. Jednak finansuje się z tego, jak wielokrotnie pisaliśmy w „DGP”, superdrogie, niepotrzebne ekspertyzy, badania, szkolenia. Na tych pieniądzach zarabiają też kokosy drukarnie i producenci kredowego papieru, bo obowiązuje zasada, że ci, którzy skorzystają z PO KL, muszą się tym publicznie pochwalić. A ponieważ to darmowy pieniądz, nie liczą kosztów. Jeśli pieniądze z tego programu byłyby lepiej adresowane, nie trzeba by było zwiększać transferu z FP. A może byłaby nawet szansa na obniżenie składek do funduszu. To obniżyłby koszty pracy, co zawsze jest bodźcem do tworzenia nowych miejsc zatrudnienia.
Reklama
Trzeba też koniecznie włączyć pracodawców do podejmowania decyzji o pieniądzach na aktywizację. Dlaczego rząd wydaje ich pieniądze po uważaniu? Jest to sprzeczne z konstytucyjną zasadą zaufania obywateli do państwa i prawa. Po drugie konsultacja na pewno pozwoli lepiej adresować pieniądze. To firmy wiedzą najlepiej, jakich pracowników potrzebują.