Zapowiedź reprezentującego rodziny ofiar adwokata Macieja Bednarkiewicza oznacza perspektywę zmiany roli państwa polskiego w tej sprawie. Do tej pory mogliśmy się spodziewać, że Rzeczpospolita wypełni tu rolę suwerennej bogini sprawiedliwości czyniącej swą powinność wyrównywania krzywd i nagradzania bohaterstwa. Wraz z sądowym wezwaniem do ugody Rzeczpospolita stanie w roli komercyjnej korporacji, która przyłapana na bezprawiu i niesprawiedliwości opłaca sprytnych prawników, kalkulując, że w ten sposób uda jej się zmniejszyć koszty odpowiedzialności. Rzecz nie jest błaha dla nas, zwykłych obywateli. Inny rodzaj zobowiązań wiąże nas z republiką, która na mocy umowy społecznej gwarantuje nam sprawiedliwość. A inny z publiczną korporacją, która świadczy nam różne usługi, by na nas zarobić. W przypadku pierwszym jesteśmy państwu winni obywatelską lojalność. W drugim - najwyżej legalne wywiązywanie się z kontraktów.
Rzecz idzie także o naturę zobowiązań państwa. W 2005 r. ówczesny szef policji złożył w sądzie prawnie wiążące przyrzeczenie publiczne. Jego wykonanie zostało wtedy odroczone po to, by dać czas na postępowania spadkowe rodzin zabitych i wypracowanie sposobu dystrybucji przyobiecanych kwot. Od dawna jedno i drugie jest gotowe. Tamto przyrzeczenie było potwierdzane przez ministrów Dorna i Schetynę, a w ostatnią rocznicę spektakularnie pod bramą kopalni przez ministra Pawlaka. Trzeba więc zapytać: co uprawnia Rzeczpospolitą do niewykonywania złożonych w majestacie prawa zobowiązań? I czy w konsekwencji także w innych sprawach jesteśmy skazani na używanie drogi przymusu sądowego (a może także komercyjnie działających komorników), aby egzekwować od państwa to, co nie tylko należne, ale aktem woli republiki potwierdzone?
Ten przypadek dotyczy także stosunku Rzeczypospolitej do narodowego poczucia godności. Ostatnimi laty sporo w debacie publicznej powiedziano o wartości, jaką jest polskość we współczesnej Europie. Wydawałoby się, że pytanie, czy państwo ma w tej dziedzinie jakieś zobowiązania, od kilku co najmniej lat jest rozstrzygnięte. Odpowiedzieliśmy sobie na nie jako zbiorowość "tak" i zaczęliśmy prowadzić politykę historyczną, budować nowoczesne muzea, przywracać pamięć bohaterów. Ale oczekiwaniem minimalnym jest to, aby państwo narodowego poczucia godności nie raniło. Niestety to właśnie czynią sugerowane swego czasu przez premiera, a ostatnio przez urzędników kwoty najpierw 25 tys., potem 50 tys. zł, jakie miałyby być zadośćuczynieniem za śmierć w walce o "Solidarność", czasem dla wieloosobowej i wielopokoleniowej rodziny. I to mimo że za przypadkową śmierć spowodowaną dzisiaj przez policjanta sądy przyznają zadośćuczynienia sięgające prawie miliona złotych.