Rozprawę odroczono do 23 listopada. Sąd rozpoczął rozpatrywanie zażalenia wiceprzewodniczącego stoczniowej Solidarności Karola Guzikiewicza na odmowę wszczęcia postępowania przez prokuraturę.

Reklama

Prokuratura dwukrotnie odmówiła wszczęcia śledztwa. Dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa na szkodę stoczni przez premiera złożyli przedstawiciele Komitetu Obrony Stoczni i Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk SA.

Zdaniem zawiadamiających, w czasie debaty telewizyjnej z przedstawicielami związków zawodowych (w maju) Tusk powiedział, że stocznia w Gdańsku otrzymała 600-700 mln zł pomocy publicznej. Wiceprzewodniczący stoczniowej "S" Karol Guzikiewicz, powołując się na raport NIK z dnia 4 grudnia 2008 r., twierdził, że stocznia otrzymała pomoc o wartości 86,5 mln zł.

Sędzia Monika Laskowska powiedziała, że "sąd nie miał dostatecznej wiedzy do podjęcia decyzji i zobowiązał Guzikiewicza do dostarczenia dokumentów, z których będzie wynikało w sposób niebudzący wątpliwości, kto w imieniu NSZZ <Solidarność> jest umocowany do tego, aby występować i reprezentować związek w tej sprawie". Chodzi m.in. o dostarczenie sądowi statutu związku.

Sędzia zaznaczyła, że sąd nie rozpatrywał sprawy pod względem merytoryczny, ale jedynie pod względem formalnym.

Sąd przerwał posiedzenie do 23 listopada. Na sali rozpraw obecnych było kilkudziesięciu związkowców "S" ze Stoczni Gdańsk SA.

W lipcu Komisja Europejska zatwierdziła pomoc przyznaną stoczni Gdańsk od czasu wejścia Polski do UE i planowaną w przyszłości, w łącznej wysokości 251 mln euro, akceptując ostatecznie plan restrukturyzacji tego zakładu.

Pozytywna decyzja KE oznacza, że wieloletnia pomoc w postaci dekapitalizowania, gwarancji, pożyczek i umorzeń należności podatkowych została uznana za legalną, stocznia Gdańsk nie będzie musiała jej zwracać i nie grozi jej upadłość.