"Były siły polityczne od 20 lat - nieprawda, że ich nie było - które usiłowały patriotyzm odbudowywać, budować nowy patriotyzm. I były siły, które określiłbym jako siły zapomnienia, które chciały, aby historia, szczególnie ta powojenna, Polski została zapomniana, żeby nie było podziału na tych, którzy angażowali się po dobrej lub niedobrej stronie" - stwierdził Lech Kaczyński w wywiadzie dla TVP1.
Na uwagę, że w czasie uroczystości rocznicowych, na defiladach, nie widać rozentuzjazmowanych tłumów, które świętują polską niepodległość, prezydent odpowiedział, że "jak była defilada, to było 100 tysięcy ludzi". "Tylko, że defilady nie ma. Jest przemarsz kompanii reprezentacyjnych różnych rodzajów sił zbrojnych. Plac Piłsudskiego nie jest pusty - to przesada, ale pracować trzeba" - powiedział.
Polacy mają "swoją historię, swój 11 listopad, który jest dniem symbolicznym". "Zawsze w historii potrzebne są symbole. 11 listopad jest niezwykle istotnym symbolem, bo jest odzyskaniem czegoś, co Polska straciła na 123 lata" - zaznaczył prezydent.
W jego ocenie, są w Polsce siły, które od początku chciały "idei scalania państwa". "Najpierw to było hasło pewnego przyspieszenia zmian i rozliczenia poprzedniej rzeczywistości - bez zemsty, ale uczciwego rozliczenia, później to były hasła związane z tzw. polityką historyczną. Nie jest prawdą, że Polska jest wolna w ogóle od tego rodzaju sił" - mówił Lech Kaczyński.
Zaznaczył, że on jako prezydent kraju, a wcześniej jako prezydent Warszawy, starał się ten kierunek promować. "Myślę, że w Polsce są partie polityczne, mnie jako prezydentowi nie wypada wymieniać, które idą bardzo zdecydowanie w tym kierunku, ale to się ściera z silnymi w Polsce interesami" - uważa prezydent.
Jak dodał, "żeby forsować koncepcję scalającą, trzeba być odpornym na różnego rodzaju pokusy, które nie zawsze mają charakter materialny".
"To jest pokusa np. tego, żeby być popularnym, tego żeby się podobać także na salonach innych niż polskie. A ten nasz polski salon, ten prawdziwy salon, związany z naszą tradycją, historią, jej dobrymi stronami - bo były też niedobre, trzeba to sobie jasno powiedzieć, inaczej nie stracilibyśmy niepodległości - dzisiaj w Europie może mieć swoich przeciwników, bo są tacy, którzy nową jednoczącą się Europę rozumieją jako całość, w której dominować będą tylko najwięksi" - powiedział prezydent.
"Są sprawy, które udało się rozwiązać na początku lat 90. Dzisiaj już może być trudniej, ale też ich efekty złe nie są takie jak 15 lat temu. W tej chwili trzeba myśleć o przyszłości, a ta przyszłość może być lepsza i Polska ma odpowiednie zasoby, w tym zasoby polityczne" - powiedział prezydent
Dodał, że w haśle o "nowej Rzeczpospolitej", "nowym państwie" nie ma nic nowego "w tym sensie, że hasło nowego państwa zostało rzucone w Polsce więcej niż 15 lat temu, prawie 20".
"Idzie tylko o to z jakim trudem pewne, wydawałoby się oczywiste koncepcje, się przebijają. One się przebijają z trudem dlatego, że grożą tym, czy innym interesom. Nie wszyscy są zainteresowani silnym, dobrze zorganizowanym państwem polskim, nie tylko poza granicami naszej ojczyny, ale także i w niej. Po co to tym, którzy chcą robić interesy, powiedzmy sobie, wątpliwego typu, po co to tym, którzy chcieliby żeby cały, w istocie także strategiczny majątek narodowy, znalazł się w rękach innych niż polskie" - mówił Lech Kaczyński.