Te ostatnie napędzane były w dużej części pieniędzmi z unijnych funduszy spójności i wydatków na infrastrukturę. Wyższa konsumpcja to z kolei zdaniem części analityków wynik wakacyjnych oszczędności na zagranicznych wyjazdach i wydawania tych pieniędzy w Polsce. – Jednak przestrzegam przed hurraoptymizmem. To dane nie oczyszczone z czynników sezonowych, kiedy się je pominie to faktycznie PKB wzrósł o 1 proc. – zwraca uwagę Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. Choć od razu podkreśla, że ożywienie gospodarcze wydaje się być już trwałe.
Takie oczekiwania ma również rząd. – Cały rok 2009 zakończy się lepszym wynikiem niż zakładaliśmy– zapewniał wczoraj premier Donald Tusk. Rząd opiera swój optymizm na zmianie trendu w całej Europie. Wiele krajów UE odnotowało wzrost. Na razie jeszcze nie rok do roku, a kwartał do kwartału, ale widać już pozytywne zmiany. I właśnie z tym największe nadzieje wiąże gabinet Tuska, bo liczy na rosnący eksport do tych krajów. – Polska jako jedyny kraj przeszła przez kryzys bez recesji. A to, że pozostałe kraje podnoszą się z kolan, to tylko dobra wiadomość dla Polski, bo oznacza jeszcze szybszy wzrost w kolejnych kwartałach – mówił minister finansów Jacek Rostowski.
Szybszy wzrost ma być główną receptą na kłopoty z długiem i deficytem sektora finansów publicznych. Jednocześnie rząd ma w końcu pokazać przygotowywany od dwóch miesięcy plan konsolidacji i rozwoju finansów publicznych. – Plan będzie zaprezentowany do końca tego roku. Zasadniczy kierunek to bardzo zdecydowane ograniczanie wydatków przy wzroście dochodów wynikających ze wzrostu gospodarczego – tłumaczył wczoraj minister finansów. Nie wiadomo, czy rząd nie będzie miał jednak kłopotów z jego realizacją. Bo kolejne dwa lata to lata wyborcze i z ograniczeniem wydatków rząd może mieć kłopoty. – Polityka może skomplikować podejmowanie trudnych decyzji. A choć duży deficyt stanowi zagrożenie dla długookresowej strategii gospodarczej, a nie dla krótkookresowego wzrostu, to strategiczne decyzje powinny być podejmowane szybko– mówi nam prof. Witold Orłowski z PriceWaterhouse Coopers.
Komisja Europejska dała nam czas do 2012 roku na ograniczenie deficytu sektora finansów publicznych do poziomu 3 proc. PKB. Czy to realne ? – Zobaczymy, postaramy się – mówił Rostowski.
Co może zagrozić wzrostowi w Polsce oprócz polityki? Po pierwsze brak oczekiwanej przez rząd widocznej poprawy sytuacji za granicą. Wtedy zamiast zacząć marsz w górę, nasza gospodarka może wpaść w stagnację i rozwijać się w niewielkim tempie. Druga groźba to pogorszenie sytuacji na rynku pracy, którego skutkiem może być ograniczenie przez Polaków wydatków na konsumpcję.