Jak zaznaczył Miodowicz, członkowie komisji zapoznali się już z raportem z audytu. Dziś rozmawiają na jego temat z obecnym szefem CBA Pawłek Wojtunikiem i sekretarzem kolegium ds. służb specjalnych Jackiem Cichockim.
"Ilość nieprawidłowości, które miało miejsce w CBA zarządzanym przez pana Kamińskiego, jest pewnym wyzwaniem dla naszego państwa. Ich skala i ogrom pozwala domniemywać, że była to struktura bardzo kiepsko kontrolowana przez rząd i parlament, i bez wsparcia krytycznych doradców. To spowodowało wykolejenie się Biura, które kwalifikuje się teraz do wszechstronnej reformy" - powiedział Miodowicz tuż przed posiedzeniem komisji.
Jak dodał, jednym z przykładów jest to, że CBA w skontrolowanym okresie nie dysponowało strukturą etatową. "Biuro rozwijało się wolontarystycznie, nikt nie wiedział gdzie, jak i dlaczego posadawiać kadry. Zadania realizowano bez jakiegokolwiek planu i rozbudowano strukturę bez przeprowadzenia analiz. Krótko mowiąc, <prywatny folwark>, który w większym stopniu realizował zadania partyjne niż te, ktore wpisywały się w ochronę interesów państwa" - zaznaczył. Pytany, czy sprawą powinna zająć się prokuratura powiedział, że raczej parlament i rząd.
Audyt w CBA rozpoczął się w połowie października ubiegłego roku po tym, jak ze stanowiska został odwołany Mariusz Kamiński, a obowiązki szefa CBA premier powierzył Wojtunikowi (który obecnie jest już szefem Biura). Przeprowadzał go specjalny zespół ekspertów, ktorzy skupiali się na sprawach organizacyjnych.
Jak podkreślał rzecznik Biura Jacek Dobrzyński, wyniki audytu mają przede wszystkim pomóc szefowi CBA w ulepszeniu pracy podległej mu jednostki. Według mediów w raporcie poruszono też m.in. kwestie wysokich nagród przyznawanych m.in. zastępcom Kamińskiego.