Marcin Graczyk: Gdy w październiku Michał Boni prezentował w sejmie historię prac nad ustawą hazardową, twierdził, że prace nad jej najnowszą wersją rozpoczęły się 30 lipca. Pan jako pierwszy zwrócił wtedy uwagę, że w tej opowieści coś nie gra. We wtorek zeznając przed komisją Boni tłumaczył, że został w sejmie źle zrozumiany. Czy te wyjaśnienia pana przekonały?
Ludwik Dorn*: Rzecz jest nadal niejasna. Nie wiemy, kiedy zaczęły się prace nad nową ustawą. Myślę, że sprawę musimy rozpatrywać, patrząc na to, co się z tą ustawą działo nie tylko latem 2009, ale dokładnie rok wcześniej. Dysponując dokumentami, w tym kalendariami sporządzonymi przez ministrów Cichockiego i Boniego oraz zeznaniami świadków, nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, kiedy i kto podjął decyzje o pisaniu tej ustawy.
A czy to jest ważne dla prac komisji hazardowej?
Tak. Odnoszę wrażenie że zespół tworzący tę ustawę działał wedle zasad konspiracji. To wszystko działo się w tajemnicy przed radą ministrów, a nawet w tajemnicy - jak wynika z zeznań ministra Rostowskiego - przed ministrem finansów. Ponadto jesienią 2009 dezinformowano opinie publiczną.
Po co ta konspiracja?
Jeszcze nie wiem. Myślę, że powinniśmy się cofnąć do lipca lub sierpnia 2008 roku, do notatki ministra Kapicy, którą sporządził po tym jak minister Szejnfeld po posiedzeniu komitetu stałego rady ministrów przesłał swoje uwagi dotyczące dopłat do automatów. W związku z tą notatką w połowie sierpnia odbywa się spotkanie w składzie: Boni, Nowak, Derdziuk i Kapica. Kilkanaście dni później Kapica otrzymuje polecenie przygotowania analiz, jak sprawa hazardu wygląda w innych krajach UE. A przecież tego typu materiał jest raczej potrzebny przy początkach tworzenia ustawy, a nie przy ich finalizowaniu. Możliwe jest jednak że chodziło o nacisk na członków komitetu stałego. Proszę pamiętać że dokładnie te same polecenia Kapica dostaje rok później i tu rodzą się kolejne hipotezy.
Jakie?
Albo premier, albo ktoś z jego najbliższego otoczenia już latem 2008 po pismach ministra Szejnfelda zorientował się, że z prac nad ustawą hazardową może być ciężki smród. I najpierw aktywował, a później nie wiadomo dlaczego zdezaktywował zespół pracujący nad nową ustawą. Po czym ten sam mechanizm zastosował w końcu lipca 2009. To oznaczałoby, że premier nie miał złudzeń co do znacznej części przyjaciół i kolegów partyjnych i chciał mieć alternatywę w postaci nowego zespołu do prac nad ustawą. To dobrze świadczy o Tusku jako premierze, ale bardzo źle o PO. Druga, alternatywna hipoteza jest taka, że Boni w październiku prezentując raport na temat prac nad ustawą, zaczął na użytek polityczny konstruować legendę czujnego premiera. Po czym zorientował się, że tej legendy nie da się obronić i zaczyna się z tego wycofywać. Stąd zmiana akcentów w jego zeznaniach przed komisją.