Dlaczego? Osoby niepalące mogą nie docenić wprowadzenia restrykcyjnego zakazu, za to palacze i właściciele pubów mogą się naprawdę rozeźlić na polityków.
Głosowanie projektu ustawy antynikotynowej w Sejmie już w piątek. Jeśli przejdzie on w kształcie proponowanym przez sejmową komisję zdrowia, palić będzie można praktycznie tylko w swoim domu i samochodzie.
Takie radykalne zapisy od początku budzą ogromy sprzeciw głównie właścicieli restauracji i osób, które bez papierosa nie wyobrażają sobie życia. Nadzieją dla nich jest przyjęcie przez posłów – tuż przed głównym głosowaniem – wniosku mniejszości. Jego autor poseł Jarosław Katulski z PO proponuje w nim, by właściciele lokali o powierzchni do 100 metrów kwadratowych sami decydowali, czy lokal jest dla palących, czy niepalących. W przypadku większych sal właściciel mógłby wydzielić dla palących osobną salę.
O przyjęcie właśnie takich zapisów apelowali kilka dni temu przedsiębiorcy. Przekonywali, że zakaz doprowadzi do plajty wielu knajp.
Jak dowiedzieliśmy się, ich argumenty podziela zarząd PO. Powód jest oczywisty: złość osób palących i właścicieli pubów będzie o wiele większa niż ewentualna wdzięczność osób niepalących. – Dlatego klub PO rekomendował głosowanie za przyjęciem mojej poprawki – tłumaczy Katulski.
Co się jednak stanie, jeśli mimo zalecenia partii posłowie zagłosują inaczej? – Namawiam prezydium klubu do tego, by w takim wypadku obowiązywała dyscyplina w sprawie odrzucenia całej ustawy. Lepiej bowiem pozostać przy dotychczasowej ustawie, niż wprowadzać nową, bardzo kontrowersyjną, która nie będzie przestrzegana – przyznaje Katulski.
Taki obrót spraw stawia wynik głosowania pod wielkim znakiem zapytania. Zdecydowanie przeciwko ustawie będzie głosował SLD. W PiS i PSL nie będzie dyscypliny, każdy poseł może głosować, jak chce.
Nie poddają się także zwolennicy wprowadzenia zakazu. Wczoraj 80 znanych lekarzy wystosowało apel do posłów i senatorów o szybkie przyjęcie ustawy w wersji zaproponowanej przez komisję zdrowia. – Takie rozwiązania wprowadzono w 12 krajach UE. Nie spowodowało to zmniejszenia frekwencji w lokalach gastronomicznych i rozrywkowych czy pogorszenia ich sytuacji finansowej – przekonują autorytety medyczne.