"Akt odwołania ze stanowiska szefa CBA nie jest decyzją administracyjną podlegającą zaskarżeniu do wojewódzkiego sądu administracyjnego" - tłumaczyła wczorajszą decyzję rzecznik sądu Małgorzata Jarecka. Były szef CBA uważał, że został zdymisjonowany przez premiera Donalda Tuska z naruszeniem prawa. Ustawa zawiera krótki i precyzyjny katalog sytuacji, które pozwalają skrócić jego kadencję - i według niego żadna nie nastąpiła. Dlatego też wkrótce po dymisji, w październiku ub.r., złożył skargę do sądu administracyjnego. Sąd ją wczoraj oddalił.

Reklama

W tym sensie były szef CBA przegrał swoją sprawę. Jednak znacznie większe problemy niesie ze sobą uzasadnienie orzeczenia sądu. Według sędziów WSA Kamiński nigdy nie był funkcjonariuszem. To stwierdzenie z pewnością wywoła poważne problemy prawne w CBA. Wczoraj trwały dyskusje, co z niego wynika.

Sam Kamiński wywodził, że był szefem CBA i miał status funkcjonariusza - do momentu odwołania przez premiera Tuska. Nowe kierownictwo antykorupcyjnej służby uważało zaś, że choć jest byłym szefem, to pozostaje funkcjonariuszem biura.

Co wnosi stwierdzenie sądu, że "nigdy nie był funkcjonariuszem"? W rozmowach, które przeprowadziliśmy z prawnikami zajmującymi się problematyką służb specjalnych, powtarza się jedno pojęcie: chaos. Gdyby Kamieński był funkcjonariuszem, należałyby mu się legitymacja służbowa, broń służbowa i kajdanki. I tak jak funkcjonariuszowi naliczano by mu pensję. To ważne, gdyż za funkcjonariuszy nie są odprowadzane składki do ZUS, w efekcie ich comiesięczna pensja jest wyższa. Według nieoficjalnych informacji jako cywil na stanowisku szefa CBA Kamiński powinien pobierać z kasy około 7 tys. zł. Status funkcjonariusza podnosił mu pobory do blisko 11 tys. zł miesięcznie.

Reklama

czytaj dalej >>>



"Pewnie nikt nie będzie się domagał od niego zwrotu tej różnicy. Ale już kwestię składek będzie trzeba rozwiązać" - mówi jeden z naszych rozmówców. W praktyce oznacza to, że z kasy CBA zostaną przekazane do ZUS składki za trzy lata.

Reklama

Dla samego Kamińskiego taka wykładnia sądu może być pozytywna. Oznacza bowiem, że jest wolnym człowiekiem. Nowe kierownictwo CBA, uważając, że pozostaje w służbie, mogło ograniczać jego prawa. Teraz nie będą go obowiązywać żadne zakazy, np. może dowolnie organizować konferencje prasowe i w pełni brać udział w życiu publicznym. Inne komplikacje mogą wyniknąć dla prowadzonych w CBA spraw, np. jeśli brał on udział w czynnościach procesowych jako funkcjonariusz. Na sali sądowej może zostać podważona ich legalność.

Oficjalnie przedstawiciele CBA nie chcą się odnosić do wyroku WSA. "Czekamy na pisemne uzasadnienie. Gdy się z nim zapoznamy, zdecydujemy co dalej" - mówi rzecznik biura Jacek Dobrzyński.

Jak ustaliliśmy, podobnego problemu ze statusem prawnym szefa nie ma w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Krzysztof Bondaryk najpierw wykonywał swoje zadania jako p.o. szef, następnie zaś przeszedł proces kwalifikacji. W efekcie został mianowany szefem ABW i jednocześnie uzyskał status funkcjonariusza. "Współczuję CBA. Mogą mieć jeszcze poważne problemy w związku z tym niecodziennym wywodem sądu" - mówi jeden z prawników.

W październiku 2009 r. nowy szef CBA Paweł Wojtunik zawiesił w pełnionych obowiązkach Mariusza Kamińskiego jako funkcjonariusza CBA. Ta decyzja miała związek z zarzutami, jakie Kamińskiemu postawiła rzeszowska prokuratura, dotyczącymi nadużycia władzy przy rozpracowywaniu w 2007 r. przez CBA tzw. afery gruntowej.