Teraz, gdy z SLD odszedł Leszek Miller, szef rady programowej "Trybuny", zamknięcie gazety wydaje się jeszcze bardziej prawdopodobne. Tym bardziej że były premier myśli też nad odejściem z rady.
"Trybuna", gazeta od zawsze kojarzona z SLD, pełniąca funkcje partyjnego biuletynu, jeden z najbardziej agresywnych tytułów prasowych w Polsce, tkwi w kryzysie od dawna. Ale kiedy w styczniu 2007 r. w poważne tarapaty wpadła inna lewicowa gazeta, tygodnik "Przegląd" (Ministerstwo Kultury wymówiło mu umowę najmu lokalu), SLD pomógł tej redakcji i przyjął ją pod dach siedziby partii przy ul. Rozbrat. Dziś "Trybunie" Sojusz pomagać nie zamierza.
"Mamy skromne możliwości" - mówi skarbnik SLD Edward Kuczera. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że problem nie leży tylko w braku pieniędzy, ale też w braku dobrych chęci. Bo otoczenie Kwaśniewskiego wymyśliło sobie, że zmieni elektorat SLD z betonu na centrolewicowy. A betonowa "Trybuna" i Miller mogą w tym tylko przeszkadzać.
Potwierdza to Leszek Miller. "Zamknięcie <Trybuny> to koncepcja Aleksandra Kwaśniewskiego i Wojciecha Olejniczaka" - mówi DZIENNIKOWI były premier. I dodaje: "Myślę, że po wyborach należy się spodziewać jakiejś inicjatywy wydawniczej, która będzie zbudowana na dwóch tytułach - <Przeglądzie> i <Trybunie>."
Zdaniem rozmówców DZIENNIKA dopóki Miller, który jest szefem rady programowej "Trybuny", był w SLD, gwarantował istnienie gazety. "Noszę się z zamiarem rezygnacji ze stanowiska szefa rady programowej, żeby nie utrudniać kolegom kontaktów z SLD. Bo może te kontakty będą im jeszcze potrzebne przez jakiś czas" - mówi Miller.
Część ludzi związanych z "Trybuną" to właśnie byłego premiera posądza, że przyczynił się do upadku gazety. Twierdzą, że Miller, obejmując stanowisko szefa rady, obiecał gazecie 5 mln zł. "Nie mogłem złożyć takiego zobowiązania, bo niby skąd miałbym wziąć na to pieniądze?" - ripostuje Miller.
Problem "Trybuny" jest na tyle palący dla Lewicy i Demokratów, że był nawet - jak twierdzą rozmówcy DZIENNIKA - poruszany podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej Sojuszu. Firma, która prowadzi kampanię LiD, miała wtedy przekonywać, że dla lewicy byłoby najlepiej, gdyby "Trybuna" i "Przegląd" przestały się ukazywać. A w ich miejsce miałby powstać nowy, centrolewicowy tygodnik.
"Najbardziej zdenerwowany jest Marek Barański, redaktor naczelny "Trybuny". Powiedział, że może odejść ze stanowiska, żeby tylko nie zamykać gazety. Chce zachowania zespołu redakcji" - mówi jeden z posłów SLD. Inny z działaczy Sojuszu, który czasem publikuje w "Trybunie", mówi z kolei, że w redakcji panuje ostatnio bardzo napięta atmosfera, a dziennikarze szukają sobie już nowych miejsc pracy.
Główny problem "Trybuny" to słaba sprzedaż (ok. 17 tys. egz.) oraz brak inwestora. "<Trybuna> jest gazetą ubogą w sensie zawartości, szaty graficznej. I jak na taką zawartość dużo kosztuje (2 zł – przyp. red.). Rynek prasowy jest okrutny. I gazeta bez zaplecza finansowego nie ma szans. Jedyną szansą dla <Trybuny> byłby chyba cud" - mówi DZIENNIKOWI poseł SLD Michał Tober.