O sprawie Henryka Szlajfera pisze dziś dziennik "Polska". To, że prezydent nie zaprosił go na uroczystosć z okazji rocznicy Marca 68, nie było pierwszym ciosem, który zadali mu ludzie PiS. Gdy w MSZ rządziła Anna Fotyga, Szlajfer stracił prestiżowe stanowisko szefa departamentu ds Ameryki i zaczął pracować w resortowym archiwum. Była to część planu PiS, który polegał na odsunięciu od dyplomacji ludzi z "korporacji Geremka" - pisze "Polska".
Gazeta pisze, że Szlajfer liczył na awans pod nowymi rządami. Tak się jednak nie stało. Nie wiadomo, czy ma to związek z tym, że jego nazwisko było umieszczone kiedyś na liście Wildsteina. Wiadomości TVP twierdziły, że ten żywy symbol wydarzeń marcowych, miał donosić SB. Instytut Pamięci Narodowej odmówił mu przyznania statusu pokrzywdzonego.
O powodach decyzji o odejściu z MSZ, Henryk Szlajfer nie chce rozmawiać. "Odchodzę na własną prośbę" - uciął w rozmowie z "Polską".
Henryk Szlajfer, który w 1968 roku wraz z Adamem Michnikiem został wyrzucony z Uniwersytetu Warszawskiego, nie może liczyć na przychylność ani ludzi PiS, ani Platformy Obywatelskiej. Szlajfer nie chce już pracować w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, bo pod nowymi rządami nie przywrócono mu stanowiska, które utracił za rządów Jarosława Kaczyńskiego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama