Poza przeprosinami Gowin ma jeszcze wpłacić trzy tysiące złotych na cel społeczny. Ale wiceszef PO nie poddaje się - zapowiedział, że będzie się odwoływał od wyroku. "Sentencja narusza zasady wolności słowa" - ocenił.

Reklama

Michnik podał go do sądu za jego słowa z wywiadu dla DZIENNIKA z lipca ubiegłego roku. Gowin, wówczas senator PO, stwierdził: "Pamiętam, jak wiele lat temu za poparcie idei lustracji zostałem przez Michnika nazwany faszystą". Michnik natychmiast zaprzeczył. I poszedł do sądu.

W czasie procesu Gowin wspominał, że Michnik nazwał go faszystą w czasie debaty w miesięczniku "Znak", pod koniec lat 90. Zaznaczył jednak, że w opublikowanym zapisie nie ma tych słów, bo szef "Wyborczej" w ramach autoryzacji tekstu zamienił "faszyzm" na "apartheid".

To kolejny proces, w którym Michnik domaga się przeprosin. W grudniu ubiegłego roku naczelny "Wyborczej" wygrał z profesorem Andrzejem Zybertowiczem, pozwanym za słowa: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację".

Wcześniej Michnika przepraszał Rafał Ziemkiewicz, który stwierdził o naczelnym "Wyborczej": "Robił on wszystko, abyśmy nawet nie poznali nazwisk komunistycznych zbrodniarzy". W 2006 roku z Michnikiem przegrał Roman Giertych, który nazwał go byłym partyjnym aparatczykiem.

Ale nie każdy proces kończy się dla Michnika zwycięstwem. Wczoraj Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie orzekł, że były poseł LPR Wojciech Wierzejski nie musi go przepraszać za podanie nieprawdziwej informacji, jakoby naczelny "GW" był członkiem PZPR.