Odwoływanie się przez Samoobronę i LPR do autorytetu Jana Pawła II, składane przez Donalda Tuska obietnice wprowadzenia bliżej nieokreślonych rządów miłości, łzy oskarżanej o korupcję posłanki PO Beaty Sawickiej, happeningi Janusza Palikota, wezwania Jarosława Kaczyńskiego do zwierania szeregów w obronie przed wrogami, apele Kwaśniewskiego i Wałęsy o obronę demokracji czy wypominanie Tuskowi, że jego dziadek służył w Wehrmachcie, przez co on sam jest proniemiecki − to wszystko przykłady politycznych manipulacji.

Reklama

"Manipulacją posługuje się każdy polityk i wiadomo o tym co najmniej od czasów Machiavellego. Fakt, że Polacy zaczęli ją dostrzegać, świadczy o tym, że są coraz dojrzalsi" - mówi socjolog prof. Edmund Wnuk-Lipiński.

Polacy zdali też sobie sprawę z tego, że skłonność do manipulacji nie zależy od politycznej opcji. Dlatego za polityka, który stara się najmocniej manipulować opinią publiczną, uznano Jarosława Kaczyńskiego (wskazało go 43 proc. respondentów), ale relatywnie wysoką trzecią pozycję (25 proc. wskazań) zajął Donald Tusk, choć jego ugrupowanie bije obecnie rekordy w sondażach popularności.

"Tusk jest w rankingu manipulatorów niżej, bo jego manipulowanie opinią publiczną jest po prostu mniej widoczne" − uważa Wnuk-Lipiński.

Poza tym Tusk popełnia mniej błędów. Kaczyński używa słów mocno nacechowanych emocjonalnie („skrajnie nieodpowiedzialne", „absolutnie oczywiste" „arcyzbrodnarze i ich zbrodnicza działalność"), a jego działania są niekiedy niespójne. Najpierw chwalił Andrzeja Leppera i ministrów z Samoobrony, a później wyznał, że od początku im nie ufał, dlatego byli „pilnowani".