Anna Marszałek: Kazimierz Marcinkiewicz powiedział DZIENNIKOWI, że Lech Kaczyński jeszcze jako prezydent elekt nakłaniał szefa ABW do zbierania na niego materiałów. Czy doszło do przestępstwa?
Zbigniew Ćwiąkalski:
Gdyby tak było, jak przedstawia to były premier, to mogło dojść do złamania prawa. W grę wchodzi podżeganie do przestępstwa albo nawet przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Najważniejsze są fakty, a ich ustaleniem zajmie się Prokuratura Krajowa. Ma 30 dni na czynności sprawdzające. Po ich zakończeniu zdecyduje, czy są podstawy do wszczęcia śledztwa.

Reklama

Od czego śledczy zaczną sprawdzanie faktów?
Od przesłuchania Kazimierza Marcinkiewicza. Na razie jednak najważniejsza osoba, która według byłego premiera była uczestnikiem tej rozmowy, kategorycznie zaprzecza. Witold Marczuk, były szef ABW, twierdzi przecież, że prezydent do niczego takiego go nie namawiał. Oskarżenia byłego premiera są jednak poważne i nie można ich zlekceważyć.

W wywiadzie dla DZIENNIKA były premier mówi także o innych świadkach - urzędniku swojej kancelarii, który miał słyszeć te informacje od Marczuka, oraz człowieku z Kancelarii Prezydenta.
Wszystkie osoby, których nazwiska premier poda, będą przesłuchane. Żeby odtworzyć sferę faktograficzną, trzeba jednak będzie przeprowadzić żmudne ustalenia. Nie złapano przecież nikogo na gorącym uczynku. Na razie mamy słowo przeciwko słowu.

Były premier powołuje się też na notatkę, w której Marczuk miał informować o propozycji Lecha Kaczyńskiego.
Oczywiście, prokuratura będzie próbowała znaleźć ten dokument. Wystąpi do wszystkich instytucji, w których mógł się znajdować. Ponieważ pan Marczuk był szefem ABW, to trzeba będzie zacząć od Agencji.

Reklama

Oraz od kancelarii premiera i MSWiA...
Z całą pewnością. Trzeba będzie szukać wszędzie tam, gdzie notatka mogła się znaleźć w oryginale albo kopii. Prokurator prowadzący zdecyduje, do kogo się zwrócić. Przecież pan Marczuk nie mógł wziąć tego dokumentu do kieszeni i trzymać w domu.

A co będzie, jeżeli uczestnicy tych rozmów będą się tłumaczyć, że to była niezobowiązująca, prywatna rozmowa? Czy to zmienia ocenę prawną zdarzenia?
Nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo za chwilę mi ktoś zarzuci, że sugeruję, w jakim kierunku ma być prowadzone postępowanie.

Czy według pana były premier może kłamać?
Kazimierz Marcinkiewicz jest osobą wiarygodną. Skala poparcia pokazuje, że wierzy mu także społeczeństwo. Nie bardzo mogę sobie wyobrazić, żeby miał zmyślać. Ale to moje indywidualne odczucia.

Czy powinna się tym równolegle zajmować komisja śledcza?
Nie sądzę. Komisje mają swoje role, ale przecenia się ich możliwości. Zresztą sama komisja śledcza bez prokuratury nie jest w stanie zbyt wiele ustalić. Nie ma np. możliwości zrobienia przeszukania czy przeprowadzenia innych dowodów. Uważam, że wystarczy prokuratura.