"Ustalono, że zdarzenie nie zawierało znamion występku z art. 231 kk ani też z żadnego innego czynu zabronionego" - tłumaczy dziennikowi.pl Katarzyna Szeska z warszawskeij prokuratury. Nie chce jednak podać żadnych szczegółów, bo postanowienie jest nieprawomocne, a jego treść nie jest znana stronom.

Reklama

Na pytanie, czy owo "zdarzenie" można rozumieć jako fakt zlecenia podsłuchiwania Marcinkiewicza, odparła, że to "nadinterpretacja". "Przyczyną każdego postępowania sprawdzającego, jest jakieś zdarzenie, tak jest i w tym wypadku" - tłumaczyła dziennikowi.pl.

Postępowanie sprawdzające prowadzono na podstawie artykułu 231 kodeksu karnego: "Funkcjonariusz publiczny, który - przekraczając uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków - działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Za podżeganie odpowiada się tak samo jak za samo przestępstwo.

"Lech Kaczyński prosił Witolda Marczuka o zbieranie materiałów na mój temat" - mówił w maju w wywiadzie dla DZIENNIKA były premier. "Słyszałem w trzech niezależnych źródłach: od polityka, ze średniego szczebla służb i pośrednio także od samego Marczuka" - opowiadał Kazimierz Marcinkiewicz, ale od razu dodał, że szef ABW odmówił Lechowi Kaczyńskiemu.

Zdaniem byłego premiera informacje na jego temat potrzebne były nie tyle prezydentowi, co jego bratu - Jarosławowi Kaczyńskiemu. "Lech Kaczyński nigdy nie ukrywał, również w wielu rozmowach ze mną, że marzy, by premierem był jego brat" - mówił DZIENNIKOWI Marcinkiewicz.

"To zupełna nieprawda", "taka sytuacja nie miała miejsca" - odpierał zarzuty sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Michał Kamiński. Zarzutom zaprzeczył też sam Marczuk.

Po tym wywiadzie sprawą błyskawicznie zajęła się prokuratura. Sprawdzała, czy Lech Kaczyński "podżegał funkcjonariusza publicznego do przekroczenia uprawnień". Wykorzystanie służb specjalnych w sposób, o jakim mówił były premier, jest bowiem nielegalne.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski mówił wtedy, że jeśli Marcinkiewicz kłamie, mógłby za to odpowiedzieć. Dodał, "że prokuratura przesłucha Marcinkiewicza w pierwszej kolejności; wystąpi też o domniemaną notatkę Marczuka".