"Sprawa ta będzie od poniedziałku przedmiotem analizy" - mówi dziennikowi.pl prokurator krajowy Marek Staszak. I dodaje, że dopiero po rzetelnym sprawdzeniu prawdziwości słów Kazimierza Marcinkiewicza, zapadnie ewentualna decyzja o wszczęciu śledztwa w tej sprawie.

Reklama

Staszak zwraca uwagę, że dopiero notatka służbowa albo inny dokument mogłyby stanowić konkret w tej sprawie. "Gdyby taka rozmowa między prezydentem i szefem ABW rzeczywiście się odbyła, możnaby zadać pytanie, czy nie doszło do przestępstwa bądź podżegania do jego popełnienia" - zauważa prokurator Staszak.

Prezydent nigdy nie namawiał mnie do łamania prawa

Były szef ABW, generał Witold Marczuk stanowczo zaprzeczył doniesieniom DZIENNIKA. W specjalnym oświadczeniu stwierdził, że "Prezydent RP Lech Kaczyński nigdy nie domagał się ode mnie prowadzenia żadnych działań operacyjnych przeciwko Kazimierzowi Marcinkiewiczowi".

Reklama

Marczuk zapewnił, że podczas całej współpracy z Lechem Kaczyńskim, "poza okresem wspólnej walki z komunizmem", prezydent nigdy "nie domagał się ode mnie żadnych działań sprzecznych z prawem".

Wassermann: Można te bujdy między bajki włożyć

"Podsłuchy u Marcinkiewicza? Takie bujdy można między bajki włożyć" - komentuje sprawę Zbigniew Wassermann z PiS.

Reklama

Wassermann zapewnił, że jeszcze jako minister koordynator ds. służb specjalnych wyjaśniał doniesienia o podsłuchach u Marcinkiewicza. "Wystąpiłem do ówczesnego szefa ABW Witolda Marczuka o informacje w tej sprawie. Marczuk odpowiedział, że żadne takie środki operacyjne nie były stosowane wobec Marcinkiewicza" - stwierdził Wassermann i zaznaczył, że ta pisemna informacja od szefa ABW "musi być w dyspozycji ABW, lub kancelarii premiera".

Zdaniem byłego koordynatora ds. specsłużb nie było podstaw do inwigilacji Marcinkiewicza. "Przecież o jego wyborze na premiera decydowali Lech i Jarosław Kaczyńscy. Po co mieliby go podsłuchiwać" - stwierdził Wassermann.

"Podsumowanie pół roku pracy rządu wypadło blado, podróż do Ameryki Południowej okazała się bardziej wyprawą rekreacyjną niż misją dyplomatyczną" - twierdzi Wassermann. I dodaje: "Takie spekulacje pojawiają się ilekroć Platforma ma jakieś kłopoty".

Poncyliusz chciał być inwigilowany

Rewelacje Kazimierza Marcinkiewicza obficie komentują politycy. "To absolutna nieprawda. Prezydent nigdy nie zlecał inwigilowania Kazimierza Marcinkiewicza" - zapewnia prezydencki minister MIchał Kamiński

"Nie ma nic bardziej śmiesznego i żałosnego, niż żale byłego kuratora z Gorzowa Wielkopolskiego" - dodaje zgryźliwie Joachim Brudziński z PiS

Poseł PiS Paweł Poncyliusz, w audycji radia TOK FM powiedział, że podsłuchiwanie polityków nie jest niczym niezwykłym. Przyznał, że sam świadomie godził się na założenie podsłuchów i to nic złego. "Nadzór służb przyjąłem jako dobrodziejstwo inwentarza" - stwierdził.

Jeżeli prezydent Kaczyński wydał polecenie, by służby podsłuchiwały ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, to - zdaniem Poncyliusza - nie należy się temu dziwić. Sam zgodził się na inwigilację na zasadzie: "jak chcą, niech mnie podsłuchują, przynajmniej nie będą tworzyć żadnych nieprawdziwych historii" - tłumaczył.

W odpowiedzi, Ryszard Kalisz z Lewicy zauważył, że to w państwie totalitarnym służba bezpieczeństwa nadzoruje ministrów na czele z premierem. "Mentalność PiS-owska" - skwitował Poncylisza Kalisz.

"Jeśli to prawda, to trzeba usunąć Lecha Kaczyńskiego z urzędu"

Innego zdania jest poseł PO Sebastian Karpiniuk: "Jeśli to prawda, to trzeba usunąć Lecha Kaczyńskiego z urzędu". W "Sygnałach Dnia" poseł zauważył, że oznaczałoby to największy kryzys w historii III. RP. Jego zdaniem, taka sytuacja byłaby fundamentalnym łamaniem demokratycznego prawa przez głowę państwa.

Karpiniuk dodał, że gdyby rewelacje Marcinkiewicza okazały się prawdziwe, wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego należałoby rozpocząć procedurę impeachmentu.

Bardziej wyważoną opinię wyraził były szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Paweł Graś. Jego zdaniem, Komisja ds. nacisków powinna wyjaśnić, czy rzeczywiście prezydent Lech Kaczyński polecił założyć podsłuch byłemu premierowi Kazimierzowi Marcinkiewiczowi.

Pomysł nie został zrealizowany

Wszystkie te komentarze są plonem wywiadu opublikowanego w sobotnim wydaniu DZIENNIKA. Były premier ujawnił w nim, że w grudniu 2005 r. jeszcze przed formalnym objęciem urzędu prezydenta Lech Kaczyński polecił ówczesnemu szefowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego inwigilowanie i podsłuchiwanie Marcinkiewicza.

Na swoim blogu w portalu Onet.pl polityk wycofuje się jednak ze swoich oskarżeń. Pisze, że prezydent-elekt próbował złamać prawo, ale w końcu do tego nie doszło.

"Dla mnie nie było i nie ma sprawy. Była próba złamania prawa przez wówczas jeszcze prywatną osobę, ale prawo nie zostało złamane" - pisze Marcinkiewicz.