"To jest sytuacja chora, właściwie na granicy odpowiedzialności konstytucyjnej, założenie prezydenta, które kiedyś wprost wypowiedział i obecnie realizuje, że jeśli ktokolwiek poza jego bratem będzie rządził w Polsce, on będzie wetował wszystkie najważniejsze propozycje zmian, zmusi do rządzenia właśnie bez ustaw" - mówi szef rządu w wywiadzie dla tygodnika "Przekrój".
W jego przekonaniu sprawdzianem będzie, jak Lech Kaczyński zachowa się przy ustawie dotyczącej emerytur pomostowych. Premier wyjaśnia, że jest to nie tylko system rujnujący dla kraju, ale i niedobry dla osób, które z wcześniejszych emerytur chcą korzystać.
"Więc nie zgodzę się, żeby przerzucić, tak bez chwili refleksji, odpowiedzialność na mnie za to, że dwóch psujów (chodzi o szefa SLD i prezydenta dogadało się co do tego, żeby co najmniej dwa lata Polska straciła. Bo oczywiście porozumienie Napieralski-Kaczyński to jest porozumienie dwóch polityków, którzy mają satysfakcję tylko z jednego: że udaje im się coś zepsuć" - mówi Tusk.
Premier zapowiada, że najważniejsza jest teraz ustawa budżetowa, dalsze ograniczanie deficytu i oszczędzanie. Dodaje, że w ten sposób można także uzyskiwać pewne cele polityczne, np. na finansowanie takie, jak do tej pory - zdaniem premiera - nie zasługuje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Tusk mówi też o poważnej dyskusji na temat finansowania niektórych działań IPN.
Za ważne, ale trudne do przeprowadzenia, premier uznaje ustawy zdrowotną i emerytalną. Wyjaśnia, że nie dają one jakiejś korzyści stricte politycznej, nie budzą entuzjazmu tych osób, których będą dotyczyły, a dodatkowo SLD, PiS i prezydent będą chcieli - blokując reformy - "uzyskać profity polityczne, czyli wyborcze".
Pytany, czy nie ma wrażenia, że każdy miesiąc jego rządu przybliża powrót do władzy PiS, Tusk zaprzecza. Wskazuje na rozwój gospodarki, wzrost płac, niskie bezrobocie i stosunkowo małą inflację oraz spadek emigracji.
"Wiele zdarzeń każe mi patrzeć z umiarkowanym, ale zdecydowanym optymizmem na to, co się będzie działo z Polakami. To oznacza, że Polacy będą w nastrojach politycznych coraz bardziej konserwatywni, w dobrym tego słowa znaczeniu. Tęsknota za rewolucją, radykalnymi zmianami, IV, V, VI RP będzie malała i coraz bardziej w Polsce będzie się ceniło kompetencje" - podkreśla szef rządu.