Przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie kryje, że jego partia stanie za prezydentem, gdy głosowane będzie jego weto do ustaw pozwalających komercjalizować szpitale. Ale pała oburzeniem, pytany czy to ukłon w stronę Lecha Kaczyńskiego w zamian za zaproszenie na galę z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.
"Nie łącząc tych dwóch spraw, głos SLD w sprawie ustaw zdrowotnych jest jednoznaczny. To są dwie złe ustawy. Mówimy o dwóch ustawach. Jedna - tak ogólnie mówiąc - dotycząca praw pracowniczych. Nie zgadzamy się na takie traktowanie choćby pielęgniarek. Druga - dotycząca możliwości prywatyzacji szpitali. Też na to się nie zgadzamy" - mówił w RMF FM Grzegorz Napieralski.
>>> Ustawa o szpitalach bez poprawek lewicy
Zdaniem szefa SLD, poprawki wprowadzone do tych ustaw w Senacie to tylko lifting, który nie zasługuje na uznanie w oczach jego ugrupowania. A jeśli lewica nie pomoże odrzucić prezydenckiego weta, upadnie plan reformy służby zdrowia przygotowany przez PO.
Ale podobny los może spotkać również reformę emerytalną. Bo Lech Kaczyński poważnie rozważa - o czym sam mówił - zawetowanie ustaw odbierających znacznej części pracowników prawo do wcześniejszych emerytur, tak zwanych pomostówek. A jeśli je zawetuje, to w tym przypadku też może liczyć na wsparcie SLD.
>>> Szef SLD chwali prezydenta
Jednak lider Sojuszu sprytnie mówi, że jego partia głosując za utrzymaniem weta, będzie bronić pracowników, a nie pomagać Pałacowi Prezydenckiemu.
"Jeżeli pan premier uważa, że można zabierać prawa pracownicze, to jest jego sprawa. Rok temu jeszcze mówił do ludzi pracy, że będzie o nich dbał. Mówił do pielęgniarek, nauczycieli, mówił do górników, mówił do tych wszystkich, którzy dzisiaj protestują" - wyjaśnia szef SLD.
Napieralski zarzuca Donaldowi Tuskowi okłamywanie pracowników. "Niech jeszcze raz pójdzie do tych grup społecznych i im powie: <Słuchajcie, oszukałem was. Kłamałem. Dla mnie plany są inne, najważniejsi są bogaci>. Bo z drugiej strony leży ustawa w parlamencie i walczy premier o ustawę,aby prezesi dostawali jak największe pensje" - tak przewodniczący SLD atakuje premiera.