"Obciążenia podatkowe radykalnie się zmniejszają" - mówił Donald Tusk z mównicy sejmowej, a z sali już było słychać głosy oburzenia. Premier przyznał więc, że stworzenie dwóch stawek podatku dochodowego to nie jego pomysł, ale poprzedników. Przemilczał jednak, że obniżenie składki rentowej to także inicjatywa obecnej opozycji.
Pochwalił się również polityką prorodzinną rządu. Przypomniał, że wydłużane są urlopy macierzyńskie i - jak je nazwał - tacierzyńskie. Mówił, że w 2014 roku mają osiągnąć długość 26 tygodni. Ale nie wspomniał, że to poprzednia koalicja słynęła z licytowania się ową długością (za co zresztą była krytykowana).
Premier uznał za swój sukces budowę boisk w gminach oraz radykalniejsze działania na rzecz bitych i wykorzystywanych seksualnie dzieci. Sporo miejsca poświęcił również polityce zagranicznej rządu, dzięki której - zdaniem Tuska - Polska ma silniejszą pozycję w Europie i lepsze relacje z sąsiadami.
Jak się wyraził - "nie wstydzi się tego, że część spraw, które będą dobrze służyły Polakom w roku 2009 to zasługa posłów wszystkich klubów poprzedniej kadencji". Podkreślił jednocześnie, że w tym roku - czyli już za jego rządu - przygotowana została m.in. reforma VAT-owska.
>>> Szef PiS: Platforma Obywatelska niszczy Polskę
Przekonywał, że jego rząd działa na rzecz zapewnienia realnej swobody działalności gospodarczej. "Nie ma nawet jednego okienka, będzie wystarczała informacja o tym, że się podejmuje działalność gospodarczą, nikt nie będzie musiał czekać na zgody i zezwolenia" - mówił szef rządu.
Przemówienie premiera skończyło się gromkimi brawami polityków kolacji. Jednak nie należy się spodziewać sielanki w Sejmie. Posłowie opozycji ostrzą sobie zęby, by go skrytykować. Riposty mogą przerodzić się w awanturę. I to długą awanturę, bo debata podsumowująca pierwszy rok roku rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego ma trwać sześć godzin.
Tusk nie ma komfortowej sytuacji. Kiedy w środku gmachu Sejmu spowiadał się z tego, co zrobił przez pierwszy rok rządzenia, na zewnątrz zbierali się związkowcy. To będzie kolejny dzień protestu przeciw odebraniu kilkuset tysiącom ludzi prawa do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę.
Do Warszawy może dziś przyjechać nawet kilka tysięcy demonstrantów z całej Polski. Swoje manifestacje zapowiadają" "Solidarność" i "Sierpień 80". Związkowcy mają pikietować Sejm od godziny 13.00, a potem chcą się przenieść pod kancelarię premiera. Dodatkowo "Sierpień 80" chce manifestować koło siedziby biura krajowego Platformy Obywatelskiej przy ulicy Andersa.
>>> Protest związków zatrzymał tysiące pasażerów
Nie dalej jak wczoraj przeciwko odebraniu prawa do "pomostówek" protestowali na torach członkowie kolejarskich związków. Przez kilka godzin zablokowane były węzły w Białogardzie i Krakowie.