"I teraz płacimy za tamte błędy. Ponosimy koszty w postaci słabszej złotówki, większej premii za ryzyko długu państwa i faktu, że nasze możliwości zwiększenia deficytu są o wiele mniejsze niż w Portugalii czy nawet Grecji, już nie mówiąc nawet o Słowacji" - powiedział Rostowski.
I dodał, że Polska potrzebuje euro. Rostowski podtrzymał rządowe plany wyznaczające termin zastąpienia złotego przez wspólną europejską walutę na styczeń 2012 roku. "Na wejściu do strefy euro skorzystają nie tylko inwestorzy, ale także zwykli obywatele. Zwiększy się konkurencja, a więc spadnie inflacja. Polacy zyskają więc jako konsumenci" - podkreślił minister finansów.
Jacek Rostowski uspokajał, że rząd nie pozostawi na łasce losu najbiedniejszych. "Stworzymy specjalną rezerwę amortyzacyjną, którą sfinansuje pakiet osłonowy, chroniący najbiedniejszych przed skutkami wprowadzenia euro". Ponadto "w Polsce będzie obowiązek podawania cen w dwóch walutach nawet na pół roku przed przyjęciem euro i kilka lat po jego wprowadzeniu". Wszystko po to, by uniknąć znaczących podwyżek.
Minister finansów przekonywał także, Polacy po wejściu do strefy nie stracą swoich dochodów. "Jeśli przyjmiemy, że wymiana złotego na euro oparta będzie na przykład na przeliczniku 4 zł do 1 euro, to zarabiając obecnie 2000 zł po wejściu do strefy euro będziemy otrzymywać 500 euro miesięcznie" - powiedział. "Wszystko - tak zarobki, jak płace - zostaną podzielone po prostu przez cztery i nikt nie straci na tym ani złotówki, ani eurocenta" - dodał Rostowski.