Przed podjęciem ostatecznej decyzji prezydent przyjął w piątek rodziców z ich pociechami w Pałacu Prezydenckim. Dzieci bawiły się w tej samej sali, w której toczyły się rozmowy. Tarzały się na dywanie, rysowały przy stolikach, a kiedy wszedł Lech Kaczyński, nie przerwały zabawy. "Było fajnie. Mój sześcioletni syn podszedł do prezydenta, prosząc o pasowanie na rycerza. Lech Kaczyński go pasował, a potem wziął na ręce moją siedmiomiesięczną córeczkę. Bałam się, że ona się rozpłacze i trafimy do <Szkła kontaktowego>. Ale na szczęście się tylko śmiała" - mówi Karolina Elbanowska z akcji Ratujmaluchy.pl.
>>> Sejm zdecydowany posłać sześciolatki do szkoły
Mimo familijnej atmosfery nic nie wskazuje na to, by rodzice osiągnęli swój cel. "Głęboko się zastanawiam. Nie ukrywam, że mam wątpliwości" - mówił prezydent. "Z jednej strony chcemy mieć jak najlepiej wykształconych obywateli. Z drugiej - ta reforma jest nieprzygotowana".
Bardziej zdecydowanie wypowiedział się prezydencki minister Piotr Kownacki. Tłumaczył, że weto nic nie da, bo ustawę popierają koalicja i SLD, a to daje większość potrzebną do jego odrzucenia. I w tej sytuacji prezydent nic by nie zyskał, sprzeciwiając się ustawie, a mógłby narazić się na zarzuty, że po raz kolejny działa destrukcyjnie.
Rodziców te tłumaczenia jednak nie przekonują. "Panie prezydencie, my nie chcemy tej ustawy! Niech pan nas posłucha" - prosili. Lech Kaczyński wydawał się nie przyjmować tych argumentów. "Demokracja na tym polega, że ma pani prawo się nie zgadzać z decyzją parlamentu" - miał odpowiedzieć prezydent.
Jeśli Lech Kaczyński ustawę podpisze, to już w tym roku na wniosek rodziców do szkoły może pójść każde dziecko, które w danym roku kalendarzowym kończy sześć lat. Dziecko musi chodzić do przedszkola w roku poprzedzającym lub przedstawić pozytywną opinię poradni psychologiczno-pedagogicznej. Dyrektor może odmówić przyjęcia dziecka, jeśli np. nie będzie miejsc.
Obowiązkowo wszystkie pięciolatki pójdą do przedszkola w 2011 r., a rok później, już jako sześciolatki, do pierwszej klasy. Jednak już od września tego roku samorządy będą musiały zapewnić miejsca w przedszkolach wszystkim pięciolatkom, których rodzice będą tego chcieli.
Zdaniem rodziców to będzie katastrofa: czekają nas tysiące lokalnych dramatów, bo samorządy nie mają pieniędzy na przygotowanie szkół i przedszkoli. Żeby znaleźć miejsce dla pięciolatków, przestaną przyjmować trzy- i czterolatków oraz wyprowadzać zerówki do szkół.
Rodzice wciąż wierzą, że prezydent zawetuje ustawę. "Staniemy na rzęsach, by powstrzymać tę reformę" - mówi Karolina Elbanowska. Na stronie Ratujmaluchy.pl przygotowała akcję skierowaną do posłów. Parlamentarzyści, którzy głosowali za projektem, otrzymają dziesiątki tysięcy mejli z żółtymi kartkami i ostrzeżeniem, że jeśli po ewentualnym wecie zagłosują tak znowu, dostaną kartkę czerwoną. I w kolejnych wyborach nikt z rodziców na nich nie zagłosuje.