"Głosowaliśmy za tą ustawą i będziemy konsekwentni. Zrobimy wszystko, żeby poparła nas również lewica" - zapewnia szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. W podobnym tonie wypowiada się wiceszef Platformy Obywatelskiej Waldy Dzikowski. "Mam głęboką nadzieję, że koalicji PO-PSL z pomocą klubu Lewicy uda się odrzucić weto prezydenta" - mówi poseł PO.

Reklama

Przewodniczący klubu Lewicy Wojciech Olejniczak już wczoraj zapewnił, że pomoże rządowi w kolejnej batalii z prezydentem.

Akcja "Ratujmy maluchy"

Ale nie musi być tak łatwo. Udział w walce o poselskie głosy zapowiadają rodzice ze stowarzyszenia "Ratuj maluchy", którzy chcą, aby weto Lecha Kaczyńskiego zostało podtrzymane.

Reklama

"Rodzice protestujący przeciwko reformie będą wysyłać e-maile z >żółtymi kartkami< do posłów, którzy głosowali za ustawą z ostrzeżeniem, że jeśli odrzucą weto, to już więcej głosów rodziców nie dostaną" - zapowiada przedstawiciel akcji "Ratuj Maluchy" Tomasz Elbanowski.

"Eksperyment na żywych dzieciach"

Wczoraj tuż przed północą prezydent zawetował nowelizację ustawy o systemie oświaty przewidującą m.in. obniżenie wieku szkolnego z siedmiu do sześciu lat. "Sześciolatki powinny iść do szkoły, ale na razie nie ma do tego odpowiednich warunków" - argumentuje Lech Kaczyński.

Reklama

"Nowelizacja ustawy to eksperyment na żywych dzieciach. Eksperyment, pod którym Lech Kaczyński nie chce się podpisać" - tak dziś mówił szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki.

"Zgodnie z założeniami reformy kurator już nie będzie decydował o zamykaniu szkół, taką decyzję autonomicznie będzie mógł podjąć samorząd. Kuratoria nie będą miały wpływu na układanie programów nauczania. To oznacza, że o jakość edukacji nie będzie dbało już państwo" - podkreślił Kownacki.

Inna wątpliwość prezydenta dotyczy stanu przygotowania szkół i sieci przedszkoli na przyjęcie młodszych dzieci. "Zgodnie z reformą już za dwa lata do przedszkoli będą musiały pójść wszystkie pięciolatki. Tymczasem wciąż w wielu gminach takich placówek nie ma. To oznacza, że pięciolatek będzie musiał być dowożony do takiej placówki. Możliwa jest także sytuacja, że w przedszkolach zabraknie miejsc dla młodszych dzieci, bo wszystkie zajmą pięciolatki" - przekonywał szef prezydenckiej kancelarii.

Przypomniał też, że budżet przewidywał 350 mln zł na przygotowania do tej reformy. Po kryzysowych cięciach w budżecie MEN na ten cele zostało zaledwie 40 mln zł.